Panowie strażnicy, zostawcie radary i weźcie się do roboty
Sąd Okręgowy w Wrocławiu wydał wyrok, który może zainteresować wszystkich kierowców mających na pieńku ze strażą miejską. To już trzecia dobra wiadomość dla kierowców w tym roku. W wielu miejscowościach straże gminne stały się de facto przedsiębiorstwami do napędzania kasy do samorządowych budżetów. Na szczęście w naszym regionie włodarze niezbyt mocno zachęcają strażników do takich harców, ale lepiej nadgorliwym strażnikom wybić niektóre pomysły z głowy na trwałe.
Przypomnijmy, że w lutym tego roku prokurator generalny uznał, że nie wolno karać właściciela pojazdu, któremu przedstawiono zdjęcie z fotoradaru za odmowę ujawnienia danych kierowcy. W tej sprawie Andrzej Seremet złożył do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o uznanie nieważności stosownych przepisów. Kilka dni temu prokurator wyraził sprzeciw (w formie kasacji do Sądu Najwyższego) przeciwko ukaraniu kierowcy przez straż miejską na podstawie zdjęć ze stacjonarnego fotoradaru. Jego zdaniem straże miejskie nie mają prawa wykorzystywać takich urządzeń. W tym miesiącu Sąd Okręgowy we Wrocławiu uwzględnił apelację pokrzywdzonego kierowcy i orzekł, że nie wolno zmuszać właściciela samochodu by wskazał, kto był kierowcą przekraczającym prędkość, jeśli nie widać tego na zdjęciu z fotoradaru. A jest to niedopuszczalne i niezgodne z przepisami kodeksu karnego, że właściciel miałby zadenuncjować (w tym przypadku) członków własnej rodziny. Sąd wykazał także zrozumienie, że trudno jest po kilku tygodniach lub miesiącach przypomnieć sobie, kto jechał samochodem konkretnego dnia o konkretnej godzinie, jeśli samochodu stale używa kilka osób.
Być może ten kierunek myślenia i praktyki prawniczej wreszcie skutecznie ograniczy zapędy niespełnionych Chucków Norrisów i innych Robin Hoodów w strażach miejskich i gminnych do zastępowania policji, a zwłaszcza często podstępnego łupienia kierowców. Panowie strażnicy, zostawcie radary i wracajcie do swych obowiązków.
(AG)