Na takie drzwi czekaliśmy siedemdziesiąt lat
Ważą ponad trzy tony, ale są tak wyważone, że otworzy je bez trudu nawet dziecko. Mowa o potężnych drzwiach, które z końcem września osadzono w wejściu do rybnickiej bazyliki. W oryginalne podczas wojny wjechał... rosyjski czołg.
Królująca nad Rybnikiem bazylika pięknieje z roku na rok. Po odnowieniu elewacji i uruchomieniu tarasu widokowego w świątyni zamontowano potężne spiżowe wrota zdobione płaskorzeźbami. Parafia wydała na ten cel blisko 250 tysięcy złotych. – Wreszcie mamy godne drzwi do naszej świątyni – nie kryje zadowolenia ksiądz Franciszek Musioł, proboszcz parafii św. Antoniego. Do tej pory dostępu do świątyni dzielnie broniły drzwi zastępcze, które zaraz po wojnie naprędce zbito z drewna i resztek drzwi oryginalnych. – Spełniały swoją funkcję, ale cały czas były to drzwi tymczasowe. W te pierwsze, przedwojenne jeszcze podczas działań zbrojnych wjechał rosyjski czołg – mówi proboszcz
Aby zabezpieczyć świątynie wykonano wrota tymczasowe. Ówcześni fachowcy tak przyłożyli się do swojej pracy, że drzwi wytrzymały kilkadziesiąt lat i nawet wojewódzki konserwator zabytków uparcie twierdził, że to drzwi oryginalne. – Nie mieliśmy początkowo jego zgody na wymianę. Konserwator uparcie twierdził, że drzwi nie można wymieniać, bo to drzwi oryginalne. Znalazłem specjalistów z zespołu konserwatorskiego z Krakowa. Podczas wizyty dokładnie przyjrzeli się spornym drzwiom i orzekli, że to drzwi stworzone zaledwie kilkadziesiąt lat temu, ale rzeczywiście przy użyciu elementów, które ocalały z oryginalnych drzwi – tłumaczy duchowny. W sierpniu konserwator wyraził zgodę a 24 września ekipa zamontowała spiżowe drzwi odlane w Hucie Łabędy.
Na nowych wrotach do świątyni umieszczono różne postacie między innymi związane z Rybnikiem. Na skrzydłach potężnych drzwi możemy odnaleźć podobiznę prymasa Stefana Wyszyńskiego, kardynała Bolesława Kominka, biskupa Damiana Zimonia, biskupa Herberta Bednorza oraz biskupa Józefa Gawliny. Nie zapomniano również o budowniczym rybnickiej bazyliki księdzu Franciszku Brudnioku i siostrze Damascenie, która kilkukrotnie ratowała kościół. Całość dopełniają sceny z trzech pielgrzymek.
Pomysł, aby wymienić wrota do świątyni zaczął kiełkować jeszcze przed rokiem 2000. – Chcieliśmy w ten sposób uczcić nowe tysiąclecie jednak były pilniejsze potrzeby jak choćby remonty a pieniędzy nam nie zbywało. Mimo to staraliśmy się odkładać każdy grosz, który udało nam się zaoszczędzić np. na opale. Poratowały nas również trzy prywatne firmy – wylicza ksiądz. Skąd w parafii, której jeszcze do niedawna brakowało pieniędzy na dokończenie remontu elewacji ćwierć miliona na drzwi? – Gdyby ktoś mi kilka lat temu powiedział, że znajda się pieniądze na ten cel nie uwierzyłby. Do moich drzwi pukały kolejne firmy, którym parafia była winna pieniądze, a ja mogłem jedynie rozkładać ręce. Co prawda oszczędzaliśmy na czym się dało. Na konto odkładaliśmy każdy grosz zaoszczędzony choćby na opale. Mimo to, sami nie dalibyśmy rady. Pomógł nam chyba sam św. Antoni. On to tak wszystko zakręcił, że się udało. Wstawiliśmy te drzwi również po to, aby zostawić coś po nas następnym pokoleniom – mówi proboszcz bazyliki.
Adrian Czarnota