Walka o podział gminy trwa
Echa zapowiadanego przez grupę inicjatywną podziału gminy Czerwionka-Leszczyny wciąż wybrzmiewają w dzielnicach i sołectwach. Zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie trwają.
Pisaliśmy już w zeszłym tygodniu, że Jolanta Szejka, sołtys Bełku, nie ma wątpliwości, że pomysł podziału gminy jest nietrafiony. – To absurd. Ja rozumiem, gdybyśmy to my, jako Bełk, chcieli się oddzielić. Ale to, że ktoś decyzję podejmuje za nas mnie osobiście po prostu śmieszy – mówi sołtys.
Na zebraniu wiejskim podjęto uchwałę, która potępia pomysł grupy inicjatywnej z Janem Tokarzem, powiatowym radnym oraz Leszkiem Salamon, czerwioneckim radnym, na czele. – Ja jestem zdania, że duży może więcej. Nam jest dobrze tak, jak jest. Nie psuje się czegoś, co działa. A Bełk jako sołectwo wspaniale się rozwija, mamy mnóstwo energicznych mieszkańców, aktywną młodzież. Wszystko można, kiedy się chce i my to w Bełku udowadniamy. Rozdzielając gminę po pierwsze niszczymy wieloletnią pracę, po drugie pod znakiem zapytania stawiamy europejskie dotacje, a obecne projekty po prostu torpedujemy – dodaje Jolanta Szejka.
Na szkodę mieszkańców
Równie stanowczą opinię o całej sprawie ma urząd gminy. Pełnomocnik burmistrza, Grzegorz Wolnik, wyraża się o całym pomyśle niepochlebnie: – Ci panowie działają na szkodę mieszkańców naszej gminy. Moim zdaniem jest to zagrywka stricte polityczna, na rok przed wyborami samorządowymi chcą oni zwrócić na siebie uwagę i im się to udało. Jednak nie może być tak, że mieszkańcom wmawia się, że to dobre rozwiązanie. Duży może więcej i my to udowadniamy. A nawet w polityce lokalnej jesteśmy ludziom winni uczciwość – mówi Wolnik.
Ci „panowie”, do których nawiązuje Grzegorz Wolnik, to inicjatorzy całej akcji – m.in. Jan Tokarz, powiatowy radny, oraz Leszek Salamon, wielokrotny kandydat na burmistrza gminy, któremu jednak nigdy nie udało się zasiąść na tym fotelu.
W tym nie ma interesu
Grupa inicjatywna odcina się od zarzutów o upolitycznianie lokalnej polityki. – Ja jestem samorządowcem, który działa w gminie i widzi pewną niesprawiedliwość w podejściu do poszczególnych jej części. Jestem radnym powiatowym, nie mam w tym żadnego interesu – mówi Jan Tokarz.
Jego zdaniem, Czerwionka-Leszczyny jest gminą źle zarządzaną. – Nie może być inaczej, gdyż gmina jest za duża, to nienaturalny twór. Jedną z naszych przesłanek jest właśnie rozmiar i liczebność mieszkańców. Nasza gmina ma dzisiaj ponad 40 tys. mieszkańców, to największa gmina w Subregionie Zachodnim, największa w powiecie – zaznacza samorządowiec.
Wizja grupy inicjatywnej to nic nowego, jak powrót do lat 70-tych, gdy Leszczyny i Czerwionka, a także Bełk były odrębnymi jednostkami. – Nie może być tak, że sołtys Palowic decyduje, co dzieje się w centrum miasta. Zresztą biorąc pod uwagę ilość inwestycji prowadzonych w sołectwach i dzielnicach widać różnice. Wystarczy spojrzeć na drogi – w Dębieńsku ogromna część z nich jest wciąż nieutwardzona, podczas gdy np. w Palowicach sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Teraz budujemy przedszkole w Bełku, podczas gdy w samym centrum Czerwionki pan burmistrz nie tak dawno budowę przedszkola zablokował – komentuje Tokarz.
Nierówność w gminie to fikcja?
Czerwionecki magistrat i w temacie inwestycji odbija piłkę, wskazując, że ilość wydawanych na poszczególne jednostki gminy pieniędzy nie jest związana z faworyzowaniem sołectw. – Tak naprawdę argumenty grupy inicjatywnej poznajemy z mediów, ponieważ w lakonicznym piśmie nie zostały one zawarte, członkowie grupy nie podjęli również dyskusji podczas sesji rady miejskiej, mówiąc że to nie jest odpowiednie miejsce na tego typu rozmowę. Dowiedzieliśmy się więc z jednego z wywiadów, że sołectwa czerpią korzyści z tego, co do budżetu wnoszą mieszkańcy dzielnic, wszystko to zaś odbywa się kosztem dzielnic – relacjonuje Hanna Piórecka-Nowak i przedstawia statystyki, które przeczą opinii grupy. W 2012 roku inwestycji w sołectwie Palowice wyniosły ponad 14 700 złotych, podczas gdy w Czerwionce wydano prawie 13,7 mln złotych.
Odpowiedź na pytanie, która z opcji i które z argumentów przekonały większą liczbę mieszkańców poznamy pod koniec października. Do 25 dnia tego miesiąca grupa inicjatywna zbiera podpisy pod wnioskiem. Jeśli im się uda, będzie referendum. Jeśli nie – mieszkańcy wyraźnie dadzą im znać, że podziału nie chcą.