Ćwiczenia w dymie i ze sztuczną krwią
LYSKI. Wszystko poszło według scenariusza. Ponad 60 strażaków z 11 jednostek wzięło udział w gminnych ćwiczeniach, zorganizowanych na lyseckim tartaku.
Do ćwiczeń zarząd gminny przygotowywał się już od kilku tygodni. Znaleziono miejsce, więc trzeba było przygotować pełny scenariusz. Został on bardzo rozbudowany. Najpierw przez PSP Rybnik zaalarmowana została jednostka z Lysek, bo miała najbliżej. Strażacy po przyjeździe na miejsce w dwóch zastępach rozpoczęli akcję. Pierwsza grupa rozpoczęła gaszenie i penetrację budynku, w którym według założenia doszło do wybuchu. Ze względu na duże zadymienie, do budynku trzeba było wejść w aparatach oddechowych. Po ciemku, z ciężkim sprzętem na plecach, strażacy w rotach sprawdzali budynek, aby odnaleźć poszkodowanych. Udało się w końcu uratować schowanego wcześniej manekina. W tym samym czasie druga grupa przeszła do drugiego budynku, gdzie pośród składowanego drewna trzeba było odnaleźć poszkodowane osoby i udzielić im pierwszej pomocy. W tym zadaniu pomogły statystki, które przez ratowników medycznych zostały wyposażone w sztuczne rany i krew, aby wszystko wyglądało jak najbardziej realistycznie. Strażacy z pomocą wyposażenia medycznego swoich pojazdów udzielili pomocy trzem poszkodowanym dziewczynom.
Woda ze strumyka
W międzyczasie wzywane były kolejne jednostki, których członkowie również ćwiczyli pracę w aparatach powietrznych. Dodatkowo w scenariuszu znalazł się pożar nieużytków tuż za tartakiem, bo ogień z zabudowań przeniósł się z wiatrem na zarośla. Do utworzenia linii gaśniczej przystąpiły wszystkie pozostałe jednostki, czyli OSP z Suminy, Zwonowic, Adamowic, Bogunic, Raszczyc, Żytnej, Pstrążnej, Dzimierza, a także Jejkowic i Szczerbic. Strażacy rozwinęli linię gaśniczą o długości prawie 450 m, by najpierw utworzyć stanowisko wodne, a później podać wodę w dwa oddalone od siebie ogniska pożaru. Na zakończenie dla osób trenujących użycie aparatów powietrznych, przygotowano niespodziankę. Jeden ze strażaków z ostatniej roty zasłabł i doznał złamania nogi. Zadaniem pozostałych strażaków, była pomoc koledze w niebezpiecznej sytuacji i dostarczenie go do punktu medycznego.
Każdy miał co robić
– W tym roku zastosowaliśmy dwa nowe elementy. Pierwszym było samo alarmowanie jednostek, które tym razem zostało przeprowadzone przez Państwową Straż Pożarną w Rybniku, tak jak ma to miejsce w przypadku prawdziwego zagrożenia. Tym razem prawie wszyscy strażacy nie wiedzieli jaki jest scenariusz ćwiczeń, czyli co będzie do zrobienia. Jednostki zostały jedynie poinformowane o tym, że ćwiczenia odbędą się 19 października. Ten element zaskoczenia był drugą nowością. Ostatnia jednostka dotarła na miejsce o godz. 15.36. Dwóch strażaków z każdej jednostki było przekazywanych do pracy w aparatach dróg oddechowych, a reszta budowała linię gaśniczą, z której woda podawana była od godz. 15.52. Wcześniej oczywiście już gaszono pożar wodą ze zbiorników na samochodach. Uważam, że ćwiczenia przebiegły bardzo sprawnie. Organizujemy te ćwiczenia także po to, aby strażacy mogli się poznać, zintegrować i później dobrze współpracować podczas prawdziwych akcji – mówi Stefan Strupowski, komendant gminny Związku OSP RP w Lyskach. W samych superlatywach o strażakach wypowiada się właściciel tartaku, który użyczył ochotnikom swoich nieruchomości do przeprowadzenia ćwiczeń. – Nigdy na tym obiekcie takie ćwiczenia się nie odbywały, więc na początku pojawiły się wątpliwości. Strażacy jednak dokładnie wytłumaczyli na czym będzie to polegać. Mam nadzieję, że udało się stworzyć realia prawdziwej akcji i zdobyte przez strażaków doświadczenie być może przyda się kiedyś, jeśli zajdzie taka konieczność – podsumowuje Witold Staniek, właściciel tartaku, który bacznie przyglądał się pracy strażaków.
Szymon Kamczyk