Afera śmieciowa – gdzie trafiały rybnickie odpady?
Od początku lipca do połowy września ani jeden worek odpadów z Rybnika nie trafił tam, gdzie z godnie z wszystkimi wytycznymi powinien. Firmy Transgór i EKO nie przekazywały odpadów rybniczan do knurowskiego Komartu, gdzie znajduje się jedyna w naszej okolicy regionalna instalacja do przetwarzania odpadów komunalnych.
Sprawę na światło dzienne wyciągnęli radni Platformy Obywatelskiej. – Chciałbym po prostu wiedzieć, gdzie trafiały rybnickie śmieci z ponad dwóch i pół miesiąca. Mam nadzieję, że nie do lasu – powiedział Piotr Kuczera, szef rybnickiego klubu PO. Konsorcjum Transgór-EKO oraz Komart pozostają w konflikcie, a pisma w tej sprawie już od lipca lądowały na biurkach marszałka województwa oraz prezydenta Rybnika, Adama Fudalego. Nic w tej sprawie jednak nie zrobiono.
Ustawa – ustawą
Według najważniejszego dokumentu, Ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, każdy odbiorca odpadów komunalnych z terenu gminy zobowiązany jest do składowania ich do regionalnej instalacji do przetwarzania odpadów komunalnych (RIPOK). Obowiązek ten potwierdza zresztą specyfikacja przetargowa, która stanowi część umowy podpisanej pomiędzy Miastem Rybnik a konsorcjum rybnickich firm.
Z pism przekazywanych przez prawników Komartu wynika nawet, że Transgór-EKO nie podpisały umowy z odbiorcą, co łamie nie tylko zapisy ustawy, ale także same założenia przetargu. Tymczasem, konsorcjum dalej wywozi śmieci z Rybnika. Miasto nie poczyniło żadnych kroków, by sytuację wówczas naprawić, a śmieci wędrowały nie tam, gdzie powinny. Gdzie konkretnie? Do instalacji zastępczej, która znajduje się w Rybniku. Operuje nią SEGO, firma-córka spółki EKO. – Infrastruktura firmy SEGO niczym nie różni się od tej w Knurowie. To są sprawy sporne, w jakiś dziwny sposób to Knurów dostał zgodę, a naszych śmieci podobno nie mogli już więcej przyjąć – tłumaczy Adam Fudali.
Według najważniejszego dokumentu, Ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, każdy odbiorca odpadów komunalnych z terenu gminy zobowiązany jest do składowania ich do regionalnej instalacji do przetwarzania odpadów komunalnych (RIPOK). Obowiązek ten potwierdza zresztą specyfikacja przetargowa, która stanowi część umowy podpisanej pomiędzy Miastem Rybnik a konsorcjum rybnickich firm.
Z pism przekazywanych przez prawników Komartu wynika nawet, że Transgór-EKO nie podpisały umowy z odbiorcą, co łamie nie tylko zapisy ustawy, ale także same założenia przetargu. Tymczasem, konsorcjum dalej wywozi śmieci z Rybnika. Miasto nie poczyniło żadnych kroków, by sytuację wówczas naprawić, a śmieci wędrowały nie tam, gdzie powinny. Gdzie konkretnie? Do instalacji zastępczej, która znajduje się w Rybniku. Operuje nią SEGO, firma-córka spółki EKO. – Infrastruktura firmy SEGO niczym nie różni się od tej w Knurowie. To są sprawy sporne, w jakiś dziwny sposób to Knurów dostał zgodę, a naszych śmieci podobnie nie mogli już więcej przyjąć – tłumaczy Adam Fudali.
Prawnicy kontra urząd
Podobne stanowisko pojawiło się już na początku sierpnia br., wtedy też kategorycznie zaprzeczyli temu prawnicy Komartu, znów strasząc magistrat wyciągnięciem konsekwencji w przypadku niewywiązywania się rybnickiego konsorcjum z zapisów ustawy. – Moce przerobowe prowadzonej przez Komart regionalnej instalacji (…) wynoszą nie 14 a 30 procent całości strumienia odpadów z całego regionu. Po drugie, nieprawdziwym jest, że na spotkaniu w urzędzie marszałkowskim ustalono, że aktualnie występuje sytuacja awaryjna i odpady mają być przyjmowane przez instalacje zastępcze – pisze radca prawny Komartu, Aleksander Marekwia.
W tym samym czasie urząd miasta próbował wpłynąć na marszałka, wnioskując o równe traktowanie wszystkich instalacji w regionie. Zamysł był z pewnością szczytny, chodziło o obniżenie stawek za wywóz śmieci. Niemniej jednak, mimo odmowy ze strony marszałka jeszcze w lipcu, przez cały sierpień i część września, śmieci wciąż nie trafiały do Komartu. – To, że na piśmie jest, że mogą przyjąć, wcale nie znaczy, że tak jest naprawdę – mówi Adam Fudali, prezydent Rybnika. – Uspokajam jednak, że na dzisiaj wszystko jest najlepszym porządku, firmy muszą się porozumieć, a ja będę miał dla mieszkańców z początkiem roku niespodziankę, w postaci obniżenia stawek za wywóz – dodaje prezydent.
Skarga jednak jest
20 września do rady miejskiej w Rybniku trafia skarga Komartu. Okazuje się, że do tego dnia nie zawarto jeszcze umowy pomiędzy RIPOK a rybnickim konsorcjum. To pierwszy krok radców prawnych, który niesie za sobą dość poważne konsekwencje. Albo sytuacja się unormuje, albo sprawa pójdzie dalej. „Dalej”, czyli do urzędu marszałkowskiego. To zaś wiązałoby się z wysokimi karami finansowymi, a jeśli i ten środek nie pomoże, z zerwaniem umowy i rozpisaniem nowego przetargu. Prezydent Rybnika zapewnia, że wszystko jest w porządku, konsorcjum rybnickie nabiera jednak wody w usta. Przez prawie dwa tygodnie próbowaliśmy skontaktować się z Leszkiem Kanią, dyrektorem ds. gospodarki odpadami firmy Transgór. Był jednak nieuchwytny. Konsekwencje rozpisania nowego przetargu odbiłyby się przede wszystkim na mieszkańcach. Bez umowy, nikt nie będzie miał prawa wywozić naszych odpadów, a to spowodowałoby paraliż. Nowy przewoźnik mógłby zastosować niecodziennie wysoki stawki, to zaś uderzyłoby w nasze portfele. Sprawę będziemy w dalszym ciągu monitorować, oczekując jasnego stanowiska ze strony konsorcjum, które łamało nie tylko umowę z Miastem, ale także zapisy ustawy.
(mark)