Stowarzyszenie dla wszystkich
DZIELNICA – Stowarzyszenie Przyjaciół Dzielnic Maroko-Nowiny.
W przyszłym roku Stowarzyszenie Przyjaciół Dzielnic Maroko-Nowiny obchodzić będzie jubileusz dekady działalności. Postanowiliśmy sprawdzić, co dzieje się w organizacji, jak sobie radzą i czym się zajmują.
Pomysł na założenie stowarzyszenia zrodził się w 2004 roku. Jadwiga Lenort, prezes organizacji, a także przedstawicielka zarządu spółdzielni mieszkaniowej, wspomina te czasy ze wzruszeniem. – Ludzie, którzy dzisiaj zajmują się stowarzyszeniem to ci sami ludzie, którzy wtedy zajmowali się na przykład radą dzielnicy. Po prostu zauważyliśmy, że jest przestrzeń, by zacząć działać, chcieliśmy zaktywizować młodszych i starszych mieszkańców i tak to się zaczęło – mówi Lenort.
Dzisiaj do stowarzyszenia należy około 100 członków, ale ich cele nigdy się nie zmieniły – działają, by animować dzielnicę, by pomagać i organizować czas wszystkim mieszkańcom.
Od najmłodszych od najstarszych
– Nasz cel statutowy jest bardzo prosty. Działamy głównie dla dzieci i seniorów. Wiadomo, że ta część mieszkańców, mieszcząca się pośrodku tego podziału wiekowego, daje radę sama zorganizować sobie czas, zająć się czymś. Ale małe dzieci i starszych mieszkańców bardzo trudno jest zaktywizować. Stąd na przykład wakacyjne i zimowe akcje dla dzieciaków, stąd też klub seniora w dzielnicy – żeby te grupy wiekowe miały swoją przestrzeń – mówi Jadwiga Lenort.
Akcje „Lato” i „Zima” organizowane przez lata wraz z Młodzieżowym Domem Kultury były sztandarowymi imprezami stowarzyszenia. – Bywało, że podczas jednych wakacji przewijało się 1000-1200 dzieci. Jechaliśmy na basen całym autobusem, 200 dzieciaków, a na seanse wykupowaliśmy po prostu całą salę. To pokazywało, jak duży potencjał w tym tkwi i jaka jest potrzeba takiego rodzaju organizacji czasu – mówi Jadwiga Lenort.
Oczywiście nie ma nic za darmo. – Wszystko co robimy, udaje nam się dzięki grantom Miasta Rybnika. Mamy oczywiście składki, 12 złotych na rok, ale przejadamy je np. na opłaty bankowe. Nasza działalność jest stricte związana z mieszkańcami miasta i cieszymy się, że magistrat nas w tym temacie wspiera – dodaje Lenort.
Ciężki kawałek chleba
Prowadzenia stowarzyszenia nie jest proste. Wymaga czasu, pieniędzy i cierpliwości. – To nie jest tak, że wszystko się udaje. Działamy i cieszymy się, że za rok stuknie nam dziesięć lat, ale nie wiem, czy zdecydujemy się na jakieś obchody tego jubileuszu. Między innymi ze względu na finanse, ale także czas – komentuje Lenort.
Jak przyznaje prezes stowarzyszenia, w prowadzeniu takiej organizacji przeszkadzają przede wszystkim przepisy. – Weźmy przykład konta. Musimy założyć subkonto w banku, które obwarowane jest opłatami. To są może śmieszne sprawy, nieistotne, ale to kolejna kłoda pod nogi organizacji pozarządowych, którym ustawodawcy w pewien sposób próbują ograniczać możliwości – mówi Lenort. – Szkoda, że tak niewielu ludzi zdaje sobie dzisiaj sprawę, że zakłada się taką inicjatywę nie z chęci zysku, czy z innych pobudek tego typu, a właśnie po to, by coś zrobić, coś zmienić. Brakuje tutaj trochę zaufania – stwierdza Jadwiga Lenort.
(mark)