Pijany związkowiec uciekał przed policją?
Wodzisławski sąd zajmą się sprawą związkowca z górniczej Solidarności, który 30 grudnia wsiadł za kółko pod wpływem alkoholu i próbował zgubić policję na terenie kopalni.
O wydarzeniach, które miały miejsce w ostatnich dniach grudnia na „Marcelu” dowiedzieliśmy od pracowników kopalni. – Kierujący fordem transit nie zatrzymał się do kontroli trzeźwości przeprowadzanej przez patrol policji. Po pościgu, mężczyzna zasiadający za kierownicą forda, został ujęty na terenie kopalni Marcel, gdzie próbował zgubić ścigający go radiowóz – pisali do naszej redakcji. Postanowiliśmy sprawdzić czy policja rzeczywiście odnotowała takie zdarzenie.
Wpadło czterech
30 grudnia wodzisławska policja jak co dzień kontrolowała trzeźwość kierowców na terenie powiatu. Tego dnia w ręce stróżów prawa wpadło czterech pijanych szoferów. Jedna z kontroli miała miejsce na ulicy Korfantego. – 30 stycznia około godziny 8.25 policjanci z wydziału ruchu drogowego zwrócili uwagę na kierowcę forda transita, który na ich widok zmienił tor jazdy i wyraźnie przyśpieszył – mówi komisarz Magdalena Wija z Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim. Kierowca szybko wjechał na tył kopalni przez bramę towarową. Policjanci widząc dziwne zachowanie kierowcy postanowili go zatrzymać. – Żadnego spektakularnego pościgu nie było, policjanci sprawnie zatrzymali forda i wylegitymowali kierowcę, poddając go również badaniu trzeźwości – mówi policjantka.
To wykroczenie
Szybko okazało się, że kierowca miał powody, aby próbować czmychnąć policji. 53-letni kierowca wydmuchał na urządzeniu 0,35 promila. Taki poziom alkoholu nie jest przestępstwem a jedynie wykroczeniem. Mimo to kierowca będzie musiał tłumaczyć się ze swojego zachowania przed sądem. Jak ustaliliśmy pechowcem, który siedział za kierownicą forda okazał się Grzegorz S. szef Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” KWK „Marcel”. Postanowiliśmy zapytać go o poranek 30 grudnia. – Rzeczywiście byłem kontrolowany przez policje tego dnia, jednak była to zwykła rutynowa kontrola, nic nadzwyczajnego – bagatelizuje Grzegorz S. Nie dowiedzieliśmy się, czy związkowiec ma zwyczaj wjeżdżania do pracy na teren kopalni przez bramę towarową. Kiedy powiedzieliśmy, że znamy wynik badania alkomatem związkowiec nie chciał komentować swojego stanu. – Proszę zadzwonić na policję, tam jest święta prawda. Przez 30 lat pracy związkowej dorobiłem się wielu wrogów i to pewnie ktoś z nich powiadomił was o tym – uciął Grzegorz S.
(acz)