Mamy dość marketów? Marudzimy, a potem i tak kupujemy
W Rybniku powstanie kolejny budowalny hipermarket. Będą nowe miejsca pracy
Miasto sprzedało kolejny teren inwestycyjny pod budowę marketu budowlanego. Tym razem powstanie w Rybniku sklep budowlany sieci Merkury. Podnoszą się w mieście głosy, że zamiast budować sklepy przydałyby się miejsca pracy dla wyspecjalizowanych pracowników.
– Przed każdą taką inwestycją inwestor robi badanie rynku. Najwyraźniej otwarcie kolejnego marketu się u nas opłaca, jesteśmy dla tych inwestorów atrakcyjnym terenem. Nikt przecież nie wejdzie w taki biznes nie wiedząc, czy inwestycja się sprawdzi, czy znajdzie klientów i pracowników. Nowy market to przede wszystkim nowe miejsca pracy, a także wpływy do budżetu. Mieszkańcy mają dostęp do coraz szerszego wyboru sklepów i produktów, co także jest pozytywem – przyznaje Adam Fudai, prezydent Rybnika.
„Market musi być”
– Nie ma możliwości, by zamiast tworzyć kolejne supermarkety, zacząć na poważnie myśleć o promocji naszych terenów inwestycyjnych np. pod przemysł? – pytamy. Fudali nie ma wątpliwości, że dobry czas dla przemysłu i innych gałęzi gospodarki jeszcze przed nami, trzeba tylko poczekać. – Pewnie, że chcemy promować nasze tereny nie tylko pod handel. Pytanie tylko – które? Strefa przy elektrowni jest już niemal pełna, pozostaje Kłokocin, gdzie po utworzeniu drogi Pszczyna-Racibórz będzie to bardzo atrakcyjny teren. Do tego plany związane z lotniskiem, czyli tereny Gotartowic, a także w przyszłości Kamień. Na dzisiaj jednak musimy na to poczekać – wyjaśnia.
Mieszkańcy nie kryją niezadowolenia, że markety, które wyrastają w Rybniku jak grzyby po deszczu, działać im zaczynają na nerwy. – Dzięki, Panie Prezydencie, za kolejny market! Tak mało ich mamy w mieście! Rybnik to ośrodek studencki, produkujemy absolwentów Politechniki, którzy nie mają się tutaj gdzie podziać, ale market musi być! – pisze Jacek na Facebooku. Jego wpis polubiło kilkadziesiąt osób, dyskusja jest gorąca, ale Miasta broni niewielu: – Teraz marudzisz, a potem pojedziesz i kupisz – odpisuje Michał. Dyskusje takie jak ta rodzą się, gdy tylko wypłynie informacja o nowym sklepie w Rybniku.
Taki mamy rynek pracy
Czy faktycznie jednak kolejne miejsca pracy w marketach stanowią w Rybniku problem i czy rzeczywiście dla specjalistów pracy nie ma? Teresa Bierza, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Rybniku, współpracę z sieciami marketów chwali, a ich wpływ na rynek pracy ocenia jako korzystny. – Wystarczy spojrzeć na suche statystyki. Wśród naszych zarejestrowanych w Rybniku 60 procent to ludzie bez kwalifikacji albo po zawodówce. W powiecie jeszcze gorzej – ponad 62 procent. Potencjalnych sprzedawców czy też pracowników sektora handlowego mamy zarejestrowanych w powiecie 148. W Rybniku aż 328 – mówi Bierza.
Nowo otwarte markety współpracują z PUP w pozyskaniu pracowników. – Podpisujemy umowę o staż z zastrzeżeniem, że pracownik zostanie po stażu w pracy na przynajmniej rok. W pełnym wymiarze godzin – mówi.
Według dyrektor PUP, każdemu zależy, by w mieście pojawiły się wysoko wyspecjalizowane miejsca pracy, z świetną płacą i warunkami socjalnymi. Jest tylko jeden problem. – Bierzmy jednak pod uwagę, że taki mamy rynek pracy dzisiaj. Specjalistów jest niewielu, a jeśli już są, zwróćmy uwagę jak wysoko są opłacani. Ten lokalny rynek pracy opiera się jednak na pracownikach o niskich kwalifikacjach i oni mają szansę właśnie w handlu – mówi Teresa Bierza.
Choć dyskusja na temat marketów w mieście rodzi się przy okazji każdej tego typu inwestycji od kilku lat, trzeba chyba przyznać, że bardzo szybko gaśnie – rybniczanin bowiem pomarudzi, a potem i tak pójdzie i kupi. (mark)