Aleksander Larysz: w Rybniku czas na zmiany
Z kandydatem Stowarzyszenia Rybnik Nasze Miasto na prezydenta miasta, rozmawiamy o nadchodzących wyborach i projektach, które mają ożywić Rybnik.
Marek Pietras: Kim jest Aleksander Larysz?
Aleksander Larysz: Rybniczaninem (śmiech). Urodziłem się w szpitalu przy ul. Żorskiej i aż do ukończenia szkoły średniej mieszkałem w Rybniku. Byłem do tego czasu również czynnym siatkarzem w Kolejarzu Rybnik. Jeżeli chodzi o sport, to równie ważna jak siatkówka jest dla mnie szermierka. Po odbyciu służby wojskowej, którą początkowo miałem odrabiać jako siatkarz w klubie z Gliwic, a ostatecznie wylądowałem w dywizji pancernej, rozpocząłem studia na AWF w Katowicach. Zostałem tam szefem rady uczelnianej i spotkałem się pierwszy raz z dr Adamem Bezegiem. Po studiach, dzięki nominacji do państwowej nagrody Primus Inter Pares, miałem okazje wyjechać do Hiszpanii, aby uzupełniać wykształcenie w temacie Unii Europejskiej. Na początku lat 90-tych były to zagadnienia dość pionierskie. Kontakty i wiedzę z tamtych czasów wykorzystuję do dzisiaj.
A życie zawodowe?
Można powiedzieć, że od zawsze prowadzę działalność gospodarczą. Czyli od 1991 roku. Jak każdy miałem wzloty i upadki. Udało mi się połączyć moje pasje. Jedną z nich są sporty ekstremalne. Zajmuję się tym profesjonalnie, mam trochę uprawnień, instruktorskich i trenerskich. M.in. jestem instruktorem narciarstwa, windsurfingu czy trenerem siatkówki. W tym zakresie współpracuję do dzisiaj z katowickim AWF, jak również z innymi uczelniami. Ważną częścią mojego życia zawodowego jest również, ogólnie mówiąc, pozyskiwanie środków unijnych. I będę chciał to robić nadal. W naszym stowarzyszeniu Rybnik Nasze Miasto są ludzie odpowiedzialni za tą działkę i spokojnie mnie zastąpią. W międzyczasie zakładałem i prowadziłem kilka pubów – to moja następna pasja z czasów studenckich. M.in. w dzielnicy Meksyk, w Orzepowicach, Stodołach czy Silesii przy ul. Wieniawskiego, który obecnie prowadzi moja mama.
Zajmowałem się również organizowaniem różnych imprez o charakterze sportowym, rekreacyjnym i charytatywnym, czy też koncertów w Katowicach oraz pierwszych Juwenaliów w Rybniku. Natomiast od wielu lat zajmuję się rewitalizacją, odbudową i zagospodarowaniem, łącznie z pozyskaniem środków, terenów post industrialnych i wiejskich. Długo współpracowałem z Centrum Innowacji i Transferu Technologii oraz rozwoju, Fundacją Uniwersytetu Śląskiego – efektem tego był projekt zagospodarowania kompleksu „Juliusz”.
Skąd pomysł na to, żeby startować na prezydenta Rybnika.
Jakiś czas temu przyjechali do mnie znajomi i pytali czy nie mam jakiegoś pomysłu na miasto, bo zbliżają się wybory i ich zdaniem w Rybniku czas na zmiany. Propozycję, żeby ubiegać się o fotel prezydenta, na początku, potraktowałem jako żart. Ale po różnych spotkaniach, rozmowach postanowiłem, żeby się na taki krok zdecydować. Osobiście uważam, że w Rybniku nie jest do końca źle, porównując go do innych miast. Natomiast mam całkowicie inną wizję zarządzania miastem w tych czasach, a potencjał miasta, wg. nas, od paru lat jest po prostu marnotrawiony. Do sprawy podchodzimy jednak z dużą pokorą, wiemy, że nie jest to prosta sprawa i, że jeżeli wygramy wybory to będziemy odpowiadać w pewnej mierze za życie 140 tys. mieszkańców. Dlatego bardzo dokładnie i staranie przygotowujemy nasze propozycje dotyczące kierowania miastem, konsultując je bardzo często z mieszkańcami, korzystając również z ich wiedzy.
Będzie pan startował w wyborach reprezentując stowarzyszenie Rybnik Nasze Miasto?
Tak. Reprezentuję grupę ludzi, rybniczan, z takimi samymi poglądami dotyczącymi wizji rozwoju miasta jak i sposobu jego kierowania. Od 1,5 roku, po decyzji o starcie w wyborach, zawiesiłem wszystkie moje inne działania i skupiam się na przygotowaniu i opracowaniu naszych propozycji dotyczących kierowania miastem. Oczywiście nie sam. Mamy zespoły robocze, tematyczne. Tam dyskutujemy nad pomysłami i ich wdrażaniem.
No właśnie, jak chcecie przekonać do siebie rybniczan?
Co miesiąc będziemy przedstawiać nowe projekty, które naszym zdaniem trzeba realizować. Pierwszym, dla mnie naturalnym, jest zagospodarowanie ośrodka w Kamieniu. To, że on niszczeje jest czymś dramatycznym. Przecież to nasza perełka i to z piękną historią. Dlatego dosyć szczegółowo zajęliśmy się tym projektem. Chcemy postawić kolejkę napowietrzną łączącą Kamień z centrum Rybnika. Proszę mi uwierzyć, że to nie jest strzał populistyczny, tylko przemyślane, konsultowane rozwiązanie. W samym Kamieniu miałby powstać centralny ośrodek przygotowań olimpijskich dla sportowców niepełnosprawnych, hale z boiskami do siatkówki plażowej czy skatepark. Takich pomysłów mamy naprawdę sporo. Chcemy być postrzegani nie jako ekipa, która rzuca tylko hasła, ale jako grupa ludzi mająca konkretny pomysł, zna mocne i słabe punkty przedstawianych propozycji, wie jak je finansować.
No właśnie, skąd wziąć na wasze pomysły pieniądze?
Chcemy namówić PKOL do współpracy, jeżeli chodzi o ośrodek w Kamieniu. Jeżeli to się uda, będziemy przekonywać do zainwestowania w to przedsięwzięcie Lotto. Pełna formuła finansowania opierać się ma jednak na PPP, czyli partnerstwie publiczno-prywatnym. To, że takie rozwiązania nie działają w Rybniku, nie jest dowodem, że nie można z nich korzystać. Bo np. w Gliwicach w tej formule zrealizowano wiele inwestycji. Jestem daleki od hura optymistycznych wizji, ale wierzę, że takie rozwiązanie jest realne do zastosowania.
Rozumiem, że wasze pomysły będziemy poznawać na bieżąco?
Tak. Chcemy doprowadzić do tego, aby ubożejące społeczeństwo naszego miasta, mimo wszystko mogło korzystać z ośrodków rekreacyjnych. Ale ważne jest również to, aby przyjeżdżali do nas ludzie z zewnątrz. Żeby tak się stało, musimy wykorzystać cały potencjał Rybnika, a ten jest ogromny. Leżymy w widełkach dwóch autostrad, mamy lotnisko, które trzeba lepiej zagospodarować czy rybnicki zalew. Będziemy przygotowywać projekty dotyczące wszystkich dziedzin życia miasta.
Czy wasze projekty są obliczone wyłącznie na kampanie wyborczą, czy będziecie je realizować nawet wtedy, kiedy okaże się, że wyborów nie wygracie?
Cztery projekty na pewno będą realizowane bez względu na wynik wyborów. Nam zależy na tym, żeby zmieniać Rybnik. To, że duże partie wmawiają nam od kilu lat, że musi być tak jak jest, wcale nas nie zniechęca. Tak samo jak częściowo rada miasta, która ma niewiele do zaproponowania mieszkańcom i ich działalność sprowadza się do podnoszenia rąk. W radzie powinni być specjaliści i to wysokiej klasy. Takich właśnie ludzi będziemy zachęcać do działania i startowania w wyborach.
Macie już kandydatów na miejskich radnych?
Upublicznimy ich krótko przed wyborami. Obecni samorządowcy i politycy swoją działalnością sami zasłużyli sobie na czarny PR. Dlatego my nie chcemy, aby ludzie czynnie działający w biznesie, kulturze czy oświacie już teraz byli kojarzeni z wyborami. Na dziś nie jest im to potrzebne. Cały czas rozmawiamy z ludźmi, którzy mogliby wnieść nową jakość. Chcemy zarządzać miastem jak firmą, której radą nadzorczą będą mieszkańcy, a urząd i zarząd miasta będą pracować na ich potrzeby. Będziemy starali się wprowadzać projekty, które obniżą koszty życia mieszkańców. W ten sposób będziemy chcieli zatrzymać rybniczan w naszym mieście. To dla nas priorytet