Nieobiektywnie: Urzędnicy jak nie z Polski
Komentarz Marka Pietrasa - Redaktora naczelnego Tygodnika Rybnickiego
W ostatnich tygodniach kilka razy musiałem pojawić się w urzędach, aby załatwić sprawy związane z ubezpieczeniem bądź opłatami. Nie będę ukrywał, że sama myśl spotkania z urzędnikami przyprawiała mnie o dreszcze. Jak się okazało, tym razem moje nastawienie było bardzo błędne. Najpierw pani z ubezpieczalni przyjęła moją szkodę i obiecała załatwić całą sprawę do tygodnia. Pieniądze na koncie miałem po 4 dniach. Co ważne pani podczas rozmowy była uśmiechnięta i bardzo życzliwa. Kilka dni później byłem w rybnickim Urzędzie Skarbowym. Pan, który mnie obsługiwał, nawiązał miłą rozmowę, pomógł wypełnić dokumenty i cały czas powtarzał, że służy pomocą. Podobnie było w dziale komunikacyjnym Urzędu Miasta. Znów wszystko poszło bardzo sprawnie i w miłej atmosferze. Wiem, że można powiedzieć – przecież to normalne. Ale prawda jest taka, że przez wiele lat normalne nie było. Cieszy więc fakt, że urzędnicy zrozumieli, iż to oni są dla nas a nie odwrotnie. Nie wiem czy moje doświadczenia to kwestia przypadku, czy faktycznie coś się zmienia w podejściu urzędników do petentów. Wiem natomiast, że kolejną noc przed wizytami w urzędach prześpię spokojniej.