Rutkowski w Rybniku opowiedział o dramacie matki siedmiolatka
Krzysztof Rutkowski włącza się w sprawę wywiezionego do Holandii siedmioletniego Tobiasza z Jastrzębia Zdroju. 31 marca właściciel biura detektywistycznego zorganizował konferencję prasową w Hotelu Rynkowym w Rybniku.
Rutkowski zorganizował konferencję, bo chce nagłośnić sprawę uprowadzenia dziecka z pobliskiego Jastrzębia-Zdroju. – Do mojego biura w ostatnim czasie zgłasza się bardzo dużo matek proszących o pomoc w odzyskaniu dziecka, które zostało wywiezione do innego kraju przez ojca obcokrajowca. Skąd tak dużo zleceń? Polskie władze nie interesują się losem małych obywateli – przekonywał na spotkaniu z mediami. Rutkowskiemu towarzyszyła Katarzyna Jaros, matka Tobiasza. Jej zdaniem, mąż kobiety 34-letni Marcin J. podstępnie wykradł synka i uprowadził do holenderskiej miejscowości Wapenveld. – Łamie wszelkie ustalenia dotyczące kontaktów z dzieckiem, kłamie i oszukuje powołując się na policję. Przetrzymuje go w pomieszczeniach z zasłoniętymi roletami. Dziecko jest mu potrzebne, aby uzyskiwać świadczenia socjalne – mówił Krzysztof Rutkowski. Marcin J. to były górnik z kopalni Pniówek. Od czasu wypadku w kopalni jest na rencie. Mężczyzna wywiózł dziecko z domu z Jastrzębia Zdroju 30 października 2013 toku. Jastrzębska policja prowadziła w tej sprawie postępowanie, jednak zostało ono zakończone. – Ojciec nie ma ograniczonych praw rodzicielskich i dziecko może z nim przebywać – mówią policjanci.
– Kiedy ojciec wywozi dziecko za granicę polska prokuratura nie robi nic, aby go ścigać. A jeśli matka spróbowałaby wykraść syna, skończyłoby się to dla niej europejskim nakazem aresztowania. Chcemy otworzyć polskim instytucjom oczy i zmusić je do działania. Dlaczego w ogóle dochodzi do porwań rodzicielskich? Zazwyczaj ojcowie, psychopatycznie wręcz nastawieni do izolacji dziecka przed matką, chcą ukarać kobiety za niesubordynację czy też za ich nie podporządkowanie się pod pewne reguły narzucane przez męża. Odbierają to, co dla matek jest najcenniejsze – dziecko. Są to kuriozalne sytuacje, w których najbardziej cierpi dziecko. Zdawać by się mogło, że w przypadku, kiedy dorośli ludzie nie mogą się dogadać i porywają sobie na wzajem pociechy, sąd powinien rozwiązać konflikt i przede wszystkim kierować się dobrem dziecka. Martwi mnie to, że tak się nie dzieje – przekonywał Rutkowski. Podczas spotkania właściciel biura detektywistycznego przypomniał sprawę z Książenic, gdzie ludzie Rutkowskiego wyprowadzili jedno z dzieci. Sprawa trafiła wówczas do sądu.
(acz)