Święty Jan XXIII
Ks. Jan Szywalski przedstawia.
Nazwano go „Papieżem uśmiechu”, „Papieżem dobroci”, „Janem pokornym”, a także: „Papieżem przejściowym”. Miał 77 lat, gdy go wybrano w 1958 r. Był głową Kościoła tylko przez cztery lata, ale pozostawił Kościół odnowiony, jakby wewnątrz przewietrzony, mocno osadzony w świecie XX wieku.
Byłem wtedy młodym (żarliwym!) klerykiem, gdy umarł papież Pius XII i wybrano Jana XXIII. Trudno o większy kontrast między „starym” a „nowym”: tamten wysoki, ascetycznie smukły, pełen zamierzonego czy naturalnego majestatu, z dystansem, budzący respekt, zaś „nowy” niski, bardzo szeroki, uśmiechnięty, bliski ludzi. „Konklawe to nie konkurs piękności”– powiedział kiedyś, na szeptaną uwagę pewnej damy: „ależ on jest gruby!”
Śledziliśmy w seminarium nyskim konklawe z ogromnym zainteresowaniem. Polskie źródła informacji były wtedy skąpe i filtrowane socjalistyczną cenzurą, wiarogodnym informatorem była „Wolna Europa”. Angelo Roncalli wyszedł jako papież po trzech dniach, bodajże w jedenastym głosowaniu, nic więc dziwnego, że wybór jego uważano za kompromis między ścierającymi się tendencjami w Kościele i w Kolegium kardynalskim: skrzydłem zachowawczym i nastawionym na odnowienie Kościoła i dostosowaniem jego struktur do współczesności. Nikt nie przewidział, że ten przejściowy staruszek odmieni oblicze Kościoła.
Był synem włoskiej rodziny rolniczej w Scotto il Monte w prowincji Bergamo. Rodzice byli ubodzy, ale pełni ufnej wiary. Angelo ukończył tylko trzyletnią szkołę wiejską, ale wcześnie zwrócił na niego uwagę proboszcz i od ósmego roku życia uczył go łaciny, a potem wysłał go do małego seminarium duchownego w Bergamo finansując jego edukację. Wychowanek nie sprawił zawodu: szybko nadrabiał zaległości w nauce i został jednym z najlepszych seminarzystów. Pasjonował się historią. Mając dwadzieścia lat został przeniesiony, jako stypendysta, do papieskiego seminarium św. Apolinarego w Rzymie. Został wyświęcony w Rzymie 10.08.194 r. mając lat 23. Miał studiować dalej, ale otrzymał funkcję sekretarza nowego biskupa w Bergamo. Był nim wiernie przez 10 lat, do śmierci biskupa. W tym czasie również badał i pisał o historii lokalnego Kościoła, a także wykładał w seminarium.
Podczas I Wojny światowej został posłany do wojska. Był wpierw sanitariuszem, potem kapelanem. Mówił później, że pisząc encyklikę „Pacem in terris”, miał przed oczyma zmasakrowane ciała żołnierzy, których zaopatrywał.
W 1925 r. papież Pius XI mianował go biskupem i wysłał jako legat do Bułgarii. Musiał się sprawdzić jako dyplomata, skoro odtąd był nim w różnych krajach: w 1935 r. w Turcji i Grecji. Jego statut pozwolił mu uratować wielu Żydów w czasie II wojny światowej . W 1944 r. papież Pius XII wysłał go jako nuncjusza do Paryża, a od 1951 był także obserwatorem apostolskim przy UNESCO. Mając 72 lata został kardynałem i biskupem – patriarchą Wenecji.
Niespodziewanie dla siebie i innych został wybrany papieżem 18.10.1958 r. Nic nie zapowiedziało rewolucyjnego programu nowego papieża. Gdy 25.01.1959 r. zapowiedział zwołanie Soboru Powszechnego, wywołał szok. Nie było soboru od 1870 r. a zdawało się, że zwołanie soborów jest zbędne, skoro na I Soborze Watykańskim, był ogłoszony dogmat o nieomylności papieża w sprawach wiary i moralności. Ale Janowi XXIII nie chodziło tyle o nowe dogmaty, on był przede wszystkim duszpasterzem, chodziło mu o aggiornamento, o dostosowanie Kościoła do nowych warunków. Spektakularnie otworzył kiedyś okna w gmachach watykańskich, aby wpuścić świeży powiew powietrza, mając na myśli nie tylko przewietrzenie pomieszczeń watykańskich, ale struktur Kościoła katolickiego. Sam przełamał pewne zastane konwenanse. „Nie wyczytałem nigdzie w Piśmie św., żeby papież miał samotnie spożywać posiłki”. Jako pierwszy też, od stu lat, kiedy to papieże ogłosili się więźniami Watykanu po zabraniu Państwa kościelnego, opuścił oficjalnie Watykan, odwiedzając więźniów i chorych, oraz pielgrzymując do Loreto.
Wszedł w dialog z innymi wyznaniami chrześcijańskimi. Spotkał się po raz pierwszy w historii jako papież z arcybiskupem Canterbury, głową anglikańskiego Kościoła, wymienił korespondencyjnie pozdrowienia z patriarchą Moskwy i Konstantynopola. Takie gesty ekumeniczne dziś wydają się oczywiste, ale wtedy były szokujące. Aby podtrzymać zainicjowany dialog z innymi chrześcijańskimi wyznaniami, ustanowił w 1960 r. Sekretariat Jedności Chrześcijan.
Wg mnie najbardziej brzemienną w skutkach dla przyszłości Kościoła była decyzja o powiększeniu i umiędzynarodowieniu kolegium kardynalskiego. Dotychczas liczba kardynałów była ograniczona do uświęconej liczby 72 z przewagą Włochów. Tendencję umiędzynarodowienia gremium kardynalskiego podtrzymał później Paweł VI, i tym utorował drogę do wyboru w 1978 r. pierwszego, od pięciuset lat, papieża nie Włocha, pierwszego Polaka i Słowianina Jana Pawła II. Można powiedzieć, że w kanonizacji ubiegłej niedzieli brało udział czterech papieży z czterech narodowości: dwóch „z góry”, ze sfery wieczności: Jan XXIII – Włoch i Jan Paweł – Polak oraz dwóch „na dole”, na ziemskim padole: papież Franciszek – Argentyńczyk oraz papież – senior Benedykt XVI – Niemiec. Za moich kleryckich czasów w 1958 r. rzecz nie do pojęcia.
Dobry papież Jan XIII umierał w r. 1962 r. na oczach całego świata, podobnie jak później Jan Paweł II. Codziennie słuchano komunikatów o stanie jego zdrowia. Umierał boleśnie i powoli na raka. Mówił: „Jestem gotów... Moje walizki są spakowane. Gdy przyjdzie moment, by odejść, nie będę się ociągał”. Był żałowany i opłakiwany przez wszystkich, nawet niechętnych Kościołowi. Ostatnie jego słowa brzmiały: „Nie mam innej woli, jak tylko wolę Boga. Ut unum sint – aby byli jedno”.
Kwiatki Jana XXIII
Angelo Roncalli, późniejszy Jan XXIII, choć był pełen pokory, słynął także z błyskotliwego dowcipu. Bywał często duszą towarzystwa. Celne jego powiedzenia nierzadko są pełne autoironii.
Na spotkaniu ambasadorów, obecny jako nuncjusz papieski, zauważył: „Dziwna rzecz – ilekroć na przyjęciach dyplomatycznych pokazuje się jakaś bardzo wydekoltowana ambasadorowa – nikt nie podziwia jej wdzięków. Wszyscy patrzą na mnie”.
Chłopcu, który posłał papieżowi list z pytaniem: „Chciałbym zostać policjantem albo papieżem i nie wiem co wybrać?” odpowiedział: „Zostań raczej policjantem. Papieżem może zostać każdy, najlepszy dowód, że ja nim zostałem”.
Na zapytanie „Ilu pracuje w Watykanie?” odpowiedział: „Chyba połowa zatrudnionych”.
Niespodzianie odwiedził kiedyś w Rzymie klasztor sióstr (niewykluczone, że był to dom generalny naszych sióstr Służebnic Ducha Świętego). Furtianka poleciała po przełożoną. Ta przejęta i stremowana nagłą wizytą przedstawiła się: „Jestem przełożoną Ducha Świętego”. Papież odparł: „Ma siostra szczęście, ja jestem tylko wikariuszem Jezusa Chrystusa.”
O swych niepokojach i rozterkach po ogłoszeniu zwołania soboru powszechnego opowiadał: „Wieczorem nie mogłem zasnąć, pomyślałem sobie wtedy: Giovanni, dlaczego nie śpisz? Czy to ty rządzisz Kościołem, czy Duch Święty? To przecież Duch Święty, więc śpij spokojnie, Giovanni!”
Życzmy sobie podobnego pokoju i ufności Bożej!