Nasz atut to unikatowe maszyny
Wieliczka ma sławną kopalnię soli. Atrakcją Zabrza jest Guido. Natomiast w Rybniku-Niewiadomiu znajduje się – może mniej sławna, ale posiadająca spory potencjał turystyczny zabytkowa kopalnia Ignacy. Czy jest szansa, że również tutaj będą przybywały tłumy zwiedzających? A jeśli nie to dlaczego? Między innymi o tym rozmawiamy z Alojzym Szwachułą, prezesem Stowarzyszenia Zabytkowej Kopalni Ignacy.
Czym zajmuje się Stowarzyszenie Zabytkowej Kopalni Ignacy?
Stowarzyszenie ma na celu uchronienie od zapomnienia wszystkich obiektów z terenu kopalni Ignacy, które zostały wpisane w rejestr obiektów zabytkowych przez śląskiego konserwatora zabytków. Staramy się, by nie zostały one zniszczone czy rozkradzione. Umożliwiamy też zwiedzanie kopalni i jej terenu. W 2012 roku odwiedziło nas w sumie 2473 gości. W roku 2013 mieliśmy 1936 zwiedzających, zaś od stycznia do teraz było około stu gości.
Dlaczego warto odwiedzić zabytkową kopalnię Ignacy?
Przede wszystkim dlatego, że pracowały tutaj dwie unikatowe maszyny wyciągowe o napędzie parowym. Starsza z nich pracowała najdłużej w Polsce, w Europie, a może i na świecie, jako maszyna wyciągowa opuszczająca załogę i materiały na dół kopalni. Ta maszyna jest z 1900 roku i nieprzerwanie pracowała do 10 września roku 2008. W tej chwili można ją oglądać, bo na szczęście nie została jeszcze rozkradziona. Druga z naszych zabytkowych maszyn jest o 20 lat młodsza i o wiele silniejsza. Również można się z nią zapoznać i dowiedzieć, w jaki sposób działała. Została wyprodukowana we Wrocławiu, w dzisiejszej fabryce Pafawag. Obiektem, który przyciąga do nas turystów jest była wieża ciśnień przebudowana na punkt widokowy. Kiedyś jednorazowo można tam było wpompować 300 ton wody na wysokość 40 metrów. W czasach świetności wieża zasilała w wodę Radlin, Rydułtowy czy Rybnik.
Co trzeba zrobić, by zwiedzić kopalnię?
Biuro jest czynne od poniedziałku do piątku i można by powiedzieć, że w tym czasie można również zwiedzać kopalnię. My jednak staramy się komasować odwiedzających we wtorki i czwartki, aby nie oprowadzać pojedynczych osób. Jednak niezależnie od tego, nie odmawiamy nikomu, nawet indywidualnym gościom. Zawsze zachęcamy jednak do wcześniejszego kontaktu i przyjazdów grupowych. Po umówieniu się, zwiedzanie możliwe jest również w soboty i w niedziele.
Jak wygląda plan zwiedzania?
Najpierw przedstawiamy gościom rys historyczny kopalni. Mówimy o jej powstaniu. Ciekawostką jest fakt, że powstała ona nie w tym miejscu, a około 500 metrów stąd, w kierunku Biertułtów. Kiedy technika poszła do przodu, również kopalnia „przeszła” w inne miejsce, czyli do Niewiadomia. Kolejnym etapem zwiedzania są nasze maszyny oraz punkt widokowy, na który może się udać maksymalnie 15 osób. Przy dużych grupach musimy prowadzić zatem rotację. Jako ciekawostkę mogę dodać, że odwiedzają nas ludzie z całego świata. Mieliśmy tu zwiedzających z tak odległych państw jak Nowa Zelandia czy Martynika.
Najbardziej znane kopalnie w naszym kraju, które można zwiedzać, to Wieliczka oraz Guido w Zabrzu. Ignacemu jednak trochę do nich daleko. Dlaczego?
W latach 2000-2003 można było zjeżdżać do podziemi naszej kopalni za zgodą dyrektora zakładu. Jednak kiedy kopalnię Anna przyłączono do kopalni Rydułtowy, przestało być to możliwe ze względu na metan. Na Ignacym był tak zwany szyb wentylacyjny, z którego wychodziły gazy kopalniane. Wtedy już nikt nie chciał się zgodzić na podziemne wycieczki. Od tego czasu nastąpiła tutaj spora dewastacja, bo mało kto się Ignacym interesował. I niestety, tutaj na dół już nie zjedziemy. Szyb Kościuszko jest już zasypany. Drugi jest w tej chwili wyzbrajany z dźwigarów i prowadników. Zjechać do podziemi można zatem w Guido, zaś naszym atutem są unikatowe maszyny na powierzchni.
Czy aby ratować kopalnię przed zniszczeniem, staraliście się o środki unijne?
Jako stowarzyszenie złożyliśmy w imieniu właściciela kopalni, a więc Miasta, wniosek o pieniądze unijne. Unia go zaakceptowała i właśnie dlatego mogliśmy przerobić wieżę ciśnień na punkt widokowy. Ta budowla w całości została odrestaurowana, a urząd miasta Rybnika musiał dołożyć do tej inwestycji minimum 25 procent. Jednak trudno jest starać się o unijne pieniądze, gdyż nie są tu unormowane sprawy własności. Właścicielem budynków i terenu jest Miasto, zaś maszyn i niektórych obiektów – Kompania Węglowa. Do skarbu państwa należą natomiast tereny pod kopalnią. Niestety, pieniędzy unijnych nie można pozyskać na współwłaścicieli. Musi być jeden właściciel i jeden konkretny wniosek.
Teren kopalni Ignacy nie jest jakoś szczególnie zabezpieczony. Czy w związku z tym zdarzają się akty dewastacji?
Oczywiście. Takich sytuacji jest bardzo dużo. Często powiadamiamy policję. Są zakładane sprawy sądowe. A złomiarze robią swoje i dokonują kradzieży gdzie się tylko da. Wygląda to później tak, że my jako dzierżawcy terenu, którzy zgłosili sprawę na policję, chodzimy po sądach. Właściciele zaś się od tego odcinają.
Można jakoś zmienić ten stan rzeczy?
Jest pewna szansa. Aktualnie urząd miasta Rybnika wykonał projekt, dzięki któremu ma zostać odrestaurowany szyb Głowacki oraz zdewastowane obiekty. W tej chwili dokumentację przegląda wojewódzki konserwator zabytków. Miasto wystąpiło też o dotację z urzędu marszałkowskiego. Jeżeli to wszystko wypali, prace naprawcze ruszą jeszcze w tym roku.
Rozmawiał: Jakub Pochwyt