Wybrał górnictwo, by pomagać innym
Tu, gdzie mieszkamy, na Śląsku, wielu ludzi utrzymuje się z górnictwa. Wielu młodych mężczyzn wybiera ten zawód, ponieważ zapewnia on przyszłość. Bardzo często górnictwo wiąże się więc z rodzinami na pokolenia. Praca górnika tymczasem nie jest łatwa. Każdy, kto zjeżdża pod ziemię, musi liczyć się z niebezpieczeństwem i bardzo ciężką pracą.
Pier Giorgio Frassati w 1918 roku rozpoczął studia na wydziale inżynierii górniczej Politechniki w Turynie. Wybrał ten kierunek nie ze względu na tradycje rodzinne czy jakieś ogromne zainteresowanie tym zawodem. Interesował się problemami górników (m.in. w Zagłębiu Ruhry) i chciał dzielić ich twarde życie, aby w ten sposób – jak sam mówił – „jeszcze więcej służyć Chrystusowi”.
Pochodził z zamożnej rodziny, w której ojciec był senatorem oraz założycielem i właścicielem dziennika „La Stampa”. Miał zagwarantowaną przyszłość, mógł doszkolić się i przejąć interes po ojcu. Żyłby wtedy spokojnie i dostatnio, bez narażania się na niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą praca w kopalni. Wybrał górnictwo, by pomagać innym! Pragnął wspomóc robotników w ich trudnej zawodowej pracy. 28 maja 1922 roku został tercjarzem Zakonu Dominikańskiego z myślą o dawaniu świadectwa wśród górników, o niesieniu pociechy, która płynie z wiary.
Nie były mu straszne górnicze trudy, nie zniechęcał się. W życiu zwykł mawiać, że „cel, dla którego jesteśmy stworzeni wskazuje nam droga usłana wprawdzie wieloma cierniami, ale nie jest to droga smutna: jest ona radością nawet poprzez boleści” (List do siostry Luciany, 14 lutego 1925).
W 1922 roku Pier Giorgio Frassati odwiedził Polskę. W Katowicach pragnął zwiedzić kopalnię „Ferdynand” (późniejsza KWK „Katowice”). Był na powierzchni, nie udało mu się zjechać pod ziemię. Utożsamiał się z górnikami i wysoko cenił ich pracę.
Dagmara Kubik