Syn chciał pokazać jak jeździ. Zginęła jego matka
Na przejeździe kolejowym, niedaleko domu pod pociąg wjeżdża matka i syn . Na miejscu jest świetna widoczność i oznaczenia. Prowadzi nastoletni Sebastian. W kieszeni ma prawo jazdy, które odebrał 14 maja 2014 r. Huk, krzyk i kilkugodzinna akcja ratunkowa z udziałem śmigłowca, sparaliżowana komunikacja kolejowa.
To najmniejsze koszty piątkowego wypadku. Chwila nieuwagi zabrała życie 40-letniej mieszkance Bełku, jej syn walczy o życie. – Co do samego wypadku, jego dokładne przyczyny wyjaśni prowadzone postępowanie – mówi podinspektor Paweł Moskwa, naczelnik wydziału ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Rybniku. – Na pewno na miejscu stoi znak stop, przed którym należy bezwzględnie się zatrzymać, jest też dobra widoczność. Jeśli chodzi o statystyki, to młodzi kierowcy rzeczywiście powodują sporo wypadków. Bardzo często młodemu wiekowi i krótkiemu stażowi za kółkiem towarzyszy brawura – mówi szef drogówki.
Wypadek miał miejsce o godzinie 15.55. Kierowca golfa jechał od Bełku w stronę Dębieńska ulicą Bełkowską. Kiedy dojeżdżał do oznakowanego przejazdu najprawdopodobniej nie zauważył nadjeżdżającego pociągu. Maszynista widząc samochód zbliżający się z nadmierną prędkością do przejazdu, dawał sygnały dźwiękowe. Golf nie zdążył wyhamować przed przejazdem. Pociąg uderzył w przednią część pojazdu przeciągając go kilkadziesiąt metrów. W samochodzie, poza 19-latkiem, jako pasażerka jechała 40-letnia matka kierowcy. – Kobieta zginęła na miejscu. Nastoletni kierowca w ciężkim stanie został przetransportowany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala w Sosnowcu – mówi nadkomisarz Aleksandra Nowara z Komendy Miejskiej Policji w Rybniku.
Pasażerowie podróżujący pociągiem musieli przesiąść się do zorganizowanej przez Koleje Śląskie komunikacji zastępczej. Osoby jadące w pociągu nie odniosły żadnych obrażeń. Prokurator zdecydował o sekcji zwłok 40-letniej mieszkanki Bełku. Wypadkiem zajmuje się również specjalna komisja powołana przez PKP.
Tragedia, do której doszło na Bełkowskiej wywołała dyskusję wśród naszych czytelników na portalu nowiny.pl. Jak udało nam się ustalić sprawcą wypadku jest świeżoupieczony kierowca. 14 maja odebrał prawo jazdy. Mieszka przy ulicy Majątkowej, doskonale więc znałteren. Tragicznego dnia zabrał matkę na przejażdżkę, aby... pochwalić się jak potrafi jeździć... – Co do samego wypadku, jego dokładne przyczyny wyjaśni prowadzone postępowanie – mówi podinspektor Paweł Moskwa, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Rybniku. – Na pewno na miejscu stoi znak stop, przed którym należy bezwzględnie się zatrzymać, jest też dobra widoczność. Jeśli chodzi o statystyki, to młodzi kierowcy rzeczywiście powodują sporo wypadków. Bardzo często młodemu wiekowi i krótkiemu stażowi za kółkiem towarzyszy brawura – mówi szef drogówki. Jak przyznaje policjant, młodych kierowców pokory uczy życie. – Jest pewna liczba zdarzeń, o których jako policja się nie dowiadujemy. Kiedy młody człowiek wypadnie z drogi i nikomu nic się nie stanie, to często w pospiechu taki samochód jest usuwany z drogi bez powiadamiania policji – tłumaczy. Policjanci mają cały wachlarz środków, które można stosować wobec kierowców. Jeśli policjant uzna, że sposób jazdy zagraża innym uczestnikom ruchu, może zatrzymać kierowcy prawo jazdy bez względu na to ile wykroczeń popełnił i skierować sprawę do sądu. – To często bardziej dotkliwsze niż mandat, za który i tak często płacą rodzice. Może kiedy taki młody człowiek przejdzie całą drogę sądową, nauczy go to pokory i będzie mniej takich zdarzeń jak to z Bełkowskiej – tłumaczy policjant.
Adrian Czarnota