Co tak śmierdzi w Suminie?
SUMINA. Od dłuższego czasu mieszkańcy sołectwa skarżą się na nieprzyjemny zapach, który panuje we wsi. W ubiegłym roku temat poruszany był nawet na sesji rady gminy. Wtedy nieprzyjemne zapachy pochodziły z oczyszczalni ścieków. Teraz w czasie wysokich temperatur znowu pojawił się uporczywy odór.
Od dwóch tygodni na naszą redakcyjną skrzynkę info@nowiny.pl otrzymujemy wiadomości od zaniepokojonych mieszkańców Suminy. Wszystko za sprawą zapachu, który pojawił się w miejscowości. Pierwsza wiadomość przyszła do naszej redakcji 11 czerwca. „Od ok. tygodnia zależnie od kierunku powietrza w różnych okolicach panuje niesamowity smród” napisał do nas czytelnik. Początkowo podejrzenia padły na gminną oczyszczalnię, bo wcześniej zdarzało się, że stamtąd wydobywały się nieprzyjemne zapachy. – Kiedy otrzymaliśmy informację o zanieczyszczonym powietrzu, od razu pomyśleliśmy o oczyszczalni, ale okazało się, że to nie ona jest źródłem zapachu – mówi wójt Grzegorz Gryt. Kiedy okazało się, że to nie oczyszczalnia ścieków, oczy mieszkańców skierowały się na teren miejscowej cegielni, gdzie trwa rekultywacja wyrobiska.
Nie chcą żyć na śmieciach
W cegielni nie produkuje się już cegły w takich ilościach jak kiedyś, dlatego też nie potrzeba tak dużo surowca. Właściciele przedsiębiorstwa zdecydowali się zrekultywować teren wyrobiska. W tym celu pozyskują materiały, które są do tego prawnie dopuszczone. Nielogiczny wydaje się argument, że właściciele cegielni wysypują na swoim terenie odpady zagrażające środowisku. Tuż obok wyrobiska mieszka Mariusz Tomiczek, właściciel cegielni, którą wybudował jego pradziadek. Kawałek dalej mieszkają jego dwie siostry, a tuż obok rodzice. Tomiczkowie prowadzą rekultywację od 2008 roku i mają na to zgodę Starostwa Powiatowego w Rybniku. Taka zgoda wymusza na właścicielu konieczność prowadzenia dokumentacji oraz stwierdza co konkretnie można sypać do rekultywowanego terenu. Tomiczkowie posiadają wytyczne, a wszystko co wysypują, jest również dokumentowane. – Ja też mam rodzinę i dziecko, dom z ogródkiem, w którym czasem chcę napić się kawy – mówi Mariusz Tomiczek.
Czekają na wyniki
Po sygnałach od mieszkańców gmina wysłała na miejsce komisję, która miała zbadać źródło fetoru. – Zrobiliśmy analizę wody, która znajduje się w starym wyrobisku. Właściciel dysponował dokumentami z certyfikatami i w naszej ocenie te materiały raczej nie mogły doprowadzić do reakcji chemicznej, której efektem byłby siarkowodór, bo właśnie taki zapach był odczuwalny w powietrzu – wyjaśnia wójt Grzegorz Gryt. Badania wykonywane są w akredytowanym laboratorium w Pszczynie. Z cząstkowych wyników można wywnioskować, że w wodzie w stawie, który jest w wyrobisku, było za mało tlenu. – Od tygodnia prowadzimy napowietrzanie wody i obecnie nieprzyjemnego zapachu praktycznie nie ma – mówią Tomiczkowie. – Kiedy tylko wyniki do nas dotrą, od razu poinformujemy o tym fakcie urząd gminy i starostwo, bo będziemy mieć czarno na białym, co może być przyczyną i będziemy mogli to zneutralizować. Urzędy wtedy również będą mogły podjąć odpowiednie kroki. Chcemy przecież dobrze żyć z sąsiadami, a nawet nie przypuszczaliśmy, że może dojść do takiej sytuacji. Faktem jest, że kiedy pojawił się uciążliwy zapach, zgłaszali to mieszkańcy różnych części miejscowości – stwierdza Mariusz Tomiczek.
Szymon Kamczyk