Czerwionka żyje motocrossem
Z Ryszardem Misiarzem, prezesem zarządu Motocross Klub Czerwionka, rozmawia Kuba Pochwyt.
Kuba Pochwyt: Od kilku lat na torze w Czerwionce odbywają się zawody pod nazwą TOP Amator Cup. Podobnie jest także w tym roku. Proszę powiedzieć, co to za impreza?
Ryszard Misiarz: Top Amator Cup to mistrzostwa Śląska i Zaolzia. Jest to taka regionalna impreza organizowana przez nas oraz przez czeski klub z miasta Petrovice u Karvine. Na ostatnich zawodach, które były rozgrywane na naszym torze, wystartowało 90 zawodników. Biorąc pod uwagę, że jest to sezon urlopowy, taką frekwencję trzeba uznać za sukces. Podczas każdej takiej eliminacji zawodnicy zdobywają punkty, które liczone są do klasyfikacji generalnej całego cyklu. Dodam, że w tym roku, po raz pierwszy bodajże od 15 lat mieliśmy okazję zorganizować również mistrzostwa Polski strefy południowej. Zjechało do nas wielu zawodników. Większość z nich była na naszym torze po raz pierwszy. Z tego co wiem, byli bardzo zadowoleni.
Wspomniał pan o torze. Z tego co wiem, jest on dość specyficzny.
Nasz tor jest bardzo techniczny. Nie należy do najszybszych. Jest za do dużo zakrętów i skoków. Długość tego toru to 1460 metrów. Spełnia on wszelkie wymogi, jakie potrzebne są do organizowania różnych zawodów.
A jak to się dzieje, że motocross w Czerwionce jest sportem tak bardzo popularnym?
Tutaj już kiedyś był klub motocrossowy. I ludzie o tym pamiętali. My jakiś czas temu reaktywowaliśmy ten sport i zrzeszamy zawodników, którzy startują w imprezach zarówno amatorskich, jak i tych, w których wymagana jest licencja. Sami organizujemy również imprezy i widać, że Czerwionka tym żyje. Na nasze zawody przychodzi mnóstwo kibiców, bo tak jak już mówiłem, kiedyś Czerwionka słynęła z motocrossu, a po reaktywacji tego sportu zainteresowanie wśród widzów jest nadal ogromne.
Jakby pan scharakteryzował ten rodzaj sportu motorowego? I czy jest to droga „zabawa”?
Motocross jest bardzo trudną dyscypliną. To sport wysiłkowy. Trzeba mieć bardzo dobrą kondycję. Latem się jeździ, zimą się trenuje. Tylko wtedy można liczyć na jakieś efekty.
Nowy motocykl to koszt około 25 tysięcy złotych. Do tego dochodzi cały ubiór za około 3 tysiące złotych. Więc jest to sport, w który trzeba mocno inwestować.
Jakimi ostatnimi wynikami możecie się pochwalić i kto może wstąpić w wasze szeregi?
Jako klub w zeszłym roku zajęliśmy drugie miejsce w strefie południowej. Jeśli chodzi o rankingi mistrzostw Polski, to plasujemy się w pierwszej dziesiątce. U nas jak najbardziej widziani są nowi zawodnicy, chcący przede wszystkim amatorsko jeździć na motocrossie. Staramy się ściągać ludzi z lasu, by zamiast jeździć w takich miejscach, ćwiczyli na naszym torze i wstępowali w nasze szeregi oraz oczywiście startowali w zawodach.