Pokłosie jubileuszu Carrantuohill
Trzeci rok mija od chwili gdy na łamach „Tygodnika Rybnickiego” zaczęły się ukazywać cyklicznie całostronicowe artykuły, publikowane w tym miejscu na okoliczność zbliżającego się wówczas srebrnego jubileuszu rybnicko-żorskiego zespołu folkowego Carrantuohill. Chodziło o przypomnienie najważniejszych imprez, koncertów i spotkań oraz ludzi, z którymi na swojej długiej drodze spotykali się nasi obrastający legendą muzycy.
Tarantule wciąż tkają
Dawno już przebrzmiały echa srebrnego jubileuszu, kiedy to Żory i Rybnik wprost pękały z uzasadnionej dumy. Od tego czasu Tarantule, a z nimi i my, znów co niektórzy bardziej posiwieliśmy, częściej nas strzyka w krzyżach, mamy czasem – tak się kiedyś mawiało – jak nie wodę w kolanach, to cukier w kostkach. W tych coraz bardziej niepewnych czasach z trwogą obserwujemy, momentami szalony, pęd cywilizacji ku niechybnemu zatraceniu.
Na osłodę została nam kojąca muzyka Carrantuohill, którą mamy w zasięgu ręki – na żywo, bądź w dostępnych nagraniach. Na szczęście Tarantule wciąż niestrudzenie tkają swą muzę, niezmiennie pozostając wiernymi magicznej melodyce Celtów.
Trochę się wydarzyło przez ostatnie dwa długie lata. Pojawiła się oto winylowa płyta „25”. Zespół dał kolejne kilkadziesiąt niezapomnianych koncertów. Długo by wymieniać, ale szczególnie ważne były wyjazdy do Francji i Niemiec oraz cykliczne imprezy w ramach festiwalu „Sari”, WOŚP, „Przystanku Woodstock”, dobroczynnej akcji „Serce za Serce” oraz ekologicznej „Zielonej Wyspy Śląsk”. Portal www.rybnik.com.pl organizuje doroczny konkurs na Człowieka Roku. Carrantuohill znalazł się wśród wyróżnionych tym prestiżowym tytułem.
Biografia zespołu
Na jubileusz 25 lat (we wrześniu 2012 roku) miałem gotowy surowy tekst książki o Carrantuohill, pisanej przeze mnie niespełna rok. To zaczęło się dokładnie w listopadzie 2011 roku, gdy podczas jednej z wielu rozmów z Adamem „Drew” zatliła się iskierka pomysłu. Nadzieje, że uda się nam wydać książkę przed końcem tegoż 2012 roku jubileuszowego okazały się płonne. Raz jeszcze wyszło, że samo napisanie książki jest dopiero początkiem dalekiej i krętej drogi. Skąd my to znamy, skąd znają to nasze Tarantule? Wiadomo przecież, że trudne słowo Carrantuohill oznacza dokładnie krętą ścieżkę na szczyt.
Czas robi to, co najbardziej o zgrozo lubi, czyli pędzi jak szalony. A tekst gotowy czekał cierpliwie na swoją wydawniczą kolej, dezaktualizując się przy tym tu i ówdzie. Te młyny niestety mielą powoli. Wreszcie, gdy już zaczęło wkradać się zwątpienie, Boguś Wita z Adamem Drewniokiem orzekli, że czas na zwieńczenie wspólnego dzieła. Wydawca poszukał drukarni, na szybko poskładaliśmy wszystko, połamali ze zdjęciami na strony i latem bieżącego roku 2014 książka mogła ukazać się w druku. Przedtem konieczne były oczywiście drobne korekty i aktualizacje. Dzięki Bogu dzieło, pewnie niedoskonałe, ale dziś już skończone, trafia wreszcie do rąk czytelników.
Niezręcznie mi pisać o książce, której mam szczęście być autorem, ale… Prawda jest taka, że bez wydatnej pomocy Adama Drewnioka, Bogdana Wity czy Zbyszka Seydy, ale także pozostałych członków zespołu, wyszłaby może cienka broszura. Taki to ze mnie kreatywny „autor”. Ha, ha! Natomiast z życzliwością Tarantul, i owszem, powstał opasły tom.
Wyznam przy okazji, iż sporo „gimnastyki” kosztowało mnie potem zmniejszenie objętości tomu pod oczekiwane 416 stron czarno-białych. Udało się to ścisnąć, zmniejszając ilość zdjęć oraz czcionkę bardzo ważnego „Spisu wydarzeń”, rozdziału, który z niewielkim ryzykiem pomyłki czy zaniechania obejmuje wszystkie ważne fakty z wieloletniej aktywności – tysiące koncertów, nagrania, wydane kasety, płyty, zespołowe wyróżnienia – a wszystko opatrzone datą i miejscem konkretnej akcji. Choćby ze względu na tę część książki z czystym sumieniem ją wszystkim polecam, bo pokazuje jak wiele trzeba się napracować, żeby znaleźć się w elicie folkowej, ba muzycznej ekstraklasy w Polsce. Zdobyta statuetka Fryderyka, zwanego polską nagrodą Grammy mówi tu wszystko. Kto bywał na występach Carrantuohill, gdziekolwiek – w Polsce czy za granicą, ten w „Spisie Wydarzeń” odnajdzie każdej konkretnej imprezy ślad.
Dzięki formie książkowej mogłem szerzej nakreślić tło historyczne i muzyczne, w jakim wzrastała formacja, a także przedstawić bliżej „ojców duchowych”, przyjaciół, współpracowników i współwykonawców. A wszystko uwiarygodnić fotografiami. Dużo więcej mogłem także powiedzieć o każdym z osobna (za przeproszeniem) członku zespołu, o jego rodzinie i pasjach pozamuzycznych, oraz co ciekawego mówią o nim inni.
Zespół Carrantuohill, angażując do wspólnych przedsięwzięć wielu wykonawców pozornie różnych muzycznych nurtów, dokonał swoistego przełamania barier, dowodząc przy okazji swojej otwartości w poszukiwaniach twórczych realizacji. Ostatnimi czasy dokonał także nowego odkrycia. Jest nim zdolna piosenkarka z Katowic, pomimo młodego wieku wyróżniana już często za swoje wokalne interpretacje. To urocze zjawisko nazywa się Anna Buczkowska. Ania staje się etatową wykonawczynią celtyckich pieśni z akompaniamentem Carrantuohill. Nasi muzycy wróżą jej – i sobie z nią – dobrą przyszłość. Z całą pewnością w tej historii otwarł się nowy intrygujący rozdział.
Wielkie nazwiska
Książkę przeczytać warto choćby dla imponującej liczby wielkich ludzi „ocierających się” o Carrantuohill. Oglądało ich na żywo z bliska, nie kryjąc swego uznania, aż pięciu noblistów, w tym „pokojowy” Lech Wałęsa i czworo laureatów literackiej NN. Jakie to wiekopomne nazwiska? Odsyłam na strony książki! Wspomnijmy tu jednak wybitną postać Seamusa Heaney’a, który odszedł niespodziewanie do lepszego ze światów prawie dokładnie rok temu (30 sierpnia) i tak raz jeszcze „ściągnął” śląskich Celtów do Krakowa na wieczór poświęcony pamięci zmarłego, organizowany przez wydawnictwo Znak.
A przecież dodać tu musimy również innych literatów, choćby jednego z większych poetów współczesnej doby Ernesta Brylla, który pisuje teksty do muzyki Carrantuohill, dalej Stanisława Barańczaka, Jerzego Illga, Bronisława Maja, Jacka Podsiadły i wielu innych, w tym amerykańskich przyjaciół Czesława Miłosza, o czym mówi rozdział „Ameryka u stóp”. W gronie wielkich ludzi kultury związanych z Carrantuohill nie brakuje aktorów, jak Anna Dymna, Adam Ferency, Zbigniew Zamachowski, Jerzy Zelnik. Tu zawiązały się trwałe przyjaźnie.
Razem z Carrantami występowały formacje muzyczne – bałkańska orkiestra Fanfare Ciocărlia, ZPiT Śląsk, Golec uOrkiestra, Zakopower, Banana Boat, Chwila Nieuwagi, orkiestry szkół muzycznych, chóry i orkiestry dęte, dalej grupy taneczne – Treblers (dawna Reelandia), Salake, studio tańca Vivero, także kabarety – m.in. Młodych Panów, czołowi polscy jazzmani (Tomasz Szukalski, Wojciech Karolak, Krzysztof Ścierański, Bernard Maseli, Marek Raduli, Robert Czech, soliści i wokaliści (Anna Maria Jopek, Anita Lipnicka, Anna Chwieduk, Stanisław Soyka, Robert Kasprzycki, Paweł Kukiz, Maciej Balcar, Kuba Badach, Mietek Szcześniak, Muniek Staszczyk), nie mówiąc o perłach Eleonor McEvoy, Urszuli Dudziak, Anny Faber, Piotra Kotasa, Djamela Touila, czy wreszcie o naszych rybnickich skowronkach Kasi Sobek i Martynie Czech.
Stefan Smołka