Złoty Bukareszt Ani Borowskiej
Ta historia przypomina scenariusz dobrego filmu. Młoda, niezwykle utalentowana zawodniczka rybnickiej Polonii w lutym 2013 roku doznaje poważnej kontuzji. Diagnoza – zerwane więzadła w kolanie. Kilkanaście miesięcy później staje na najwyższym szczeblu podium podczas mistrzostw Starego Kontynentu. – Przed zawodami tak bardzo się stresowałam, że aż się popłakałam. Byłam kłębkiem nerwów. Każda walka toczyła się na śmierć i życie. Po jednej z nich plułam krwią – relacjonuje złota medalistka mistrzostw Europy juniorów.
Na mistrzostwach Europy juniorek i juniorów w judo, które odbyły się w Bukareszcie, wystąpiło dwóch zawodników reprezentujących Polonię Rybnik: Ania Borowska i Piotr Kuczera. Jako pierwsza na rumuńskiej macie zaprezentowała się Ania, walcząca w kategorii do 57 kilogramów. Rybniczanka stoczyła pięć pojedynków, wszystkie wygrała i sięgnęła po złoty medal. – Dla mnie to nie jest przypadek. Ania Borowska jeszcze przed kontuzją była brązową medalistką mistrzostw Polski seniorów, mimo, że wtedy była jeszcze najmłodsza wśród juniorek. Więc to nie było zaskoczenie, że ona będzie osiągać sportowe sukcesy. Plany pokrzyżowała trochę kontuzja, bo gdyby jej nie było, to dziś moglibyśmy mówić o obronie mistrzostwa, a nie o zdobyciu. Ania jest bardzo uparta, a do tego cierpliwa. No i wyciąga od wszystkich trenerów, z którymi ma styczność, to co najlepsze. To wszystko potem współgra. I to cecha najlepszych zawodników. Potrafią to wszystko poukładać i osiągają sukces – komplementuje swoją podopieczną trener Artur Kejza. – Jeszcze trochę nie dowierzam, że mam taki tytuł. Czuję się oczywiście znakomicie, bo pracowałam na to bardzo mocno. Był to mój życiowy cel. Teraz przyszedł czas, żeby postawić sobie kolejne. Jechałam do Bukaresztu z nastawieniem, żeby zrobić jakikolwiek medal. Celowałam w trzecie miejsca, ale udało się przeskoczyć marzenia. Stoczyłam pięć walk. Trudno powiedzieć, która była najtrudniejsza, bo prawie wszystkie pojedynki były na śmierć i życie. Jeśli chodzi o wytrzymałość to najgorsza była chyba druga walka. Kiedy zeszłam z maty, dosłownie plułam krwią. Ogólnie bardzo się denerwowałem. Dzień przed zawodami byłam tak zestresowana, że aż się popłakałam. Byłam kłębkiem nerwów – wspomina tym razem już z promiennym uśmiechem świeżo upieczona złota medalistka mistrzostw Europy. Powody do zadowolenia może mieć również Piotr Kuczera, który zajął piąte miejsce w kategorii do 90 kilogramów. – Jestem z Piotrka bardzo zadowolony, choć wiem, jaki on w tej chwili przeżywa psychiczny dół. Myślę, że to będzie trwało kilka dni. Też byłem kiedyś w takiej sytuacji, kiedy na zawodach tej rangi przegrałem walkę o podium. On jest młodym zawodnikiem, bardzo utalentowanym. W przyszłym roku będzie jeszcze juniorem i wszystko wskazuje na to, że zdobędzie medal – przewiduje trener Kejza. – Czuję niedosyt i jest mi smutno, choć jakby nie było jest to sukces. Piąte miejsce daje mi kwalifikację na mistrzostw świata. A to jest duże osiągnięcie. Patrzę na to tak, że jak się było na tych zawodach i jak się widziało, że może być lepiej, to jest mobilizacja do dalszej pracy – wyjaśnia Piotr Kuczera. Dodajmy, że przed rybnickimi judokami kolejne ważne starty. Wśród nich na pierwszy plan wysuwają się mistrzostwa świata w Miami.
(kp)