W samorządzie nie ma miejsca na własne ambicje
Lyski. Od 19 lat Grzegorz Gryt jest wójtem gminy Lyski. W ostatnich wyborach mieszkańcy ponownie obdarowali go kredytem zaufania na kolejne 4 lata. Z nowym – starym wójtem rozmawiamy o problemach, które trzeba rozwiązać i doświadczeniu.
Szymon Kamczyk. Jak wygląda układ sił w radzie, będzie koalicja?
Grzegorz Gryt. Moje ugrupowanie posiada 7 mandatów, więc do większości brakuje nam jednego mandatu (w radzie zasiada 15 radnych). Drugie ugrupowanie ma 6 mandatów i są jeszcze dwaj radni z własnych komitetów, choć są zapewne bliżsi ugrupowaniu mojego konkurenta. Dla mnie to nie jest problem. Na pewno rozpocznę kadencję jak „premier rządu mniejszościowego”, a takich sytuacji w historii było sporo. Do tego trzeba pragmatycznie podejść. Mam przeświadczenie, że każdy radny przychodzi do rady po to, aby działać na rzecz swoich mieszkańców.
Przed wyborami mówił pan, że jest jeszcze parę rzeczy do dokończenia. Co według pana jest najważniejsze?
Rozpocznę od pewnego wątku, który rozpoczął się w 1993 roku, czyli ponad 20 lat wstecz. Wtedy jako prezes spółki wodociągowej doprowadziłem do tego, że posiadaliśmy już dokumentację na budowę oczyszczalni ścieków i kanalizacji sanitarnej dla sołectw Sumina i Lyski. Teraz jesteśmy na etapie, że w 80 proc. mamy te dwa sołectwa skanalizowane, więc dokończenie tego elementu byłoby jedną z tych rzeczy, które miałem na myśli. Druga kwestia to rozpoczęcie na dużym obszarze kanalizowania trzech sołectw: Adamowic, Raszczyc i Żytną. W tym roku udało nam się już z miastem Racibórz spisać stosowne porozumienie, które jest kamieniem milowym w dążeniu do skanalizowania tych trzech sołectw. Prawa strona aglomeracji będzie już kanalizowana i myślę, że w przyszłym roku uda się dokonać pierwszych przyłączeń domów. Wypracowaliśmy metodologię, w jaki sposób połączyć naszą kanalizację z kanalizacją raciborską.
Co poza tym?
Nie będę ukrywał, że chciałbym rozbudować urząd, który jest już niefunkcjonalny i nawet trochę dysfunkcyjny. Brakuje windy, choć to nie wszystko. Brak części komunikacyjnej, gdzie petent mógłby w sposób spokojny zdobyć informacje, o tym co urząd może dla niego zrobić. Nie mamy żadnych sal narad i zaplecza dla normalnego funkcjonowania rady gminy. Brakuje nam elementów z powierzchnią dla organizacji pozarządowych, a coś takiego przy urzędzie też powinno funkcjonować. Jest jeszcze jedna ważna sprawa. Chodzi o drogę Racibórz – Pszczyna, która będzie biegła przez naszą gminę. Bez tej drogi nasz region będzie gospodarczo umierał.
Prawie 20 lat na stanowisku wójta. Jaka jest pana recepta na sukces i przekonanie do siebie mieszkańców?
Myślę, że często jest to jakiś splot zdarzeń, a nie konkretna recepta. Dla mnie to nie jest 20 lat, bo 1 stycznia 1980 roku rozpocząłem pracę jako agronom w gminie Lyski. Pracowałem do roku 1988 i stwierdziłem, że realizacja samego siebie w tej pracy jest niewielka. Sypiący się system nakazowo-rozdzielczy nie dawał młodemu człowiekowi możliwości rozwoju. Zrezygnowałem z tej pracy i może przez przypadek wróciłem w 1995 roku. To doświadczenie, tych 9 lat, pozwoliło mi patrzeć na administrację tak, jak się powinno na nią patrzeć. Człowiek jest najważniejszy. Jeśli ktoś przychodzi do samorządu tylko po to, aby realizować własne ambicje i patrzeć przez pryzmat własnego ja, moim zdaniem, nie powinien pracować w tej dziedzinie. Jesteśmy od rozwiązywania problemów mieszkańców. Po 1989 roku nasze gminy były bardzo ubogie w infrastrukturę. Asfaltowych dróg było mało, a te które były nie miały podbudowy i kanalizacji deszczowej, nie mówiąc o sanitarnej. Założyłem sobie, że nie będę robić nic na pokaz. Zawsze twierdziłem, że trzeba gminę uzbroić w to, co jest pod ziemią. Przesłaniem dla mnie była informacja, którą gdzieś usłyszałem. Któryś z profesorów mówił, że Niemcy po wojnie bardzo szybko stanęły na nogi, bo infrastruktura podziemna była w zasadzie nienaruszona. Po tych 20 latach mogę powiedzieć, że uzbrojenie terenu jest niesamowicie pracochłonne i trzeba niesamowicie dużo środków finansowych na ten cel. Mam satysfakcję, że sołectwa Lyski i Sumina są uzbrojone, a budujemy też kanalizacje deszczowe we wszystkich sołectwach. Myślę, że wielu mieszkańców tak jak ja patrzyło na rozwiązywanie tych problemów.
Na pewno ważne są też kwestie związane z funkcjonowaniem społeczeństwa, a przede wszystkim tej słabszej części społeczeństwa. Mam dużą satysfakcję, że mamy niezwykle sprawnie zarządzaną świetlicę środowiskową. Stworzyliśmy możliwość zagospodarowania czasu dzieciom we wszystkich sołectwach, niezależnie od tego z jakiej grupy społecznej one pochodzą. W zajęciach biorą udział wszystkie dzieci, które zechcą w nich uczestniczyć, a zarazem wysoko wyspecjalizowana kadra kierownicza świetlicy potrafi tę robotę zrobić dobrze. Myślę, że mamy jedną z najlepszych świetlic w województwie. Gdy zaczynaliśmy realizować ten model, wielu mówiło, że to nie wyjdzie. Dla mnie to duża satysfakcja, pomimo tego, że świetlica kosztuje nas pięciokrotnie więcej niż to, co otrzymujemy ze środków pozyskanych z koncesji i sprzedaży alkoholu. To inwestycja w dzieci i ich rozwój intelektualny. Świetlica pokazuje, że mogą być rzeczy ciekawsze od komputera. Trzeba podkreślić, że w tym roku świetlica ponownie pozyskała ogromną dotację na swoją działalność.
Szykują się przetasowania i zmiany w urzędzie?
Każda kadencja to nowy okres, w którym zmienia się i modyfikuje reguły gry, więc zapewne pewna reorganizacja zostanie dokonana. Nie będą to rewolucyjne, ale raczej higieniczne zmiany. Wiadomo, że do pewnych koncepcji dobiera się ludzi i ci ludzie albo się sprawdzają, albo nie. Wtedy trzeba szukać innych, którzy będą sprawniejsi. Na pewno pewne elementy tego typu nastąpią.
Jakie jest pana zdanie na temat działalności PKW podczas ostatnich wyborów?
Dla mnie jako doświadczonego samorządowca jest niepojęte, że tak duże państwo może doprowadzić do sytuacji, że to co jest najważniejszym elementem w życiu państwa, czyli przeprowadzenie demokratycznych wyborów, może być zachwiane takimi problemami. Wiadomo, że dzisiaj możliwości hakerskie są ogromne, a mamy wielu nieprzyjaciół, którzy z tego korzystają. Dobrze, że pozostały jeszcze wersje papierowe i według mnie liczenie głosów powinno być prowadzone w podwójny sposób. Nie powinniśmy się użalać, ale wyciągnąć lekcję, by takie problemy więcej się nie powtórzyły.