Żeńska koszykówka w Rybniku ma 40 lat
KOSZYKÓWKA – Jubileusz 40-lecia
Mecz towarzyski pomiędzy obecnymi koszykarkami, które bronią barw Rybnika w Tauron Basket Lidze, i tymi z lat 80. i 90-tych był główną atrakcją obchodów 40-lecia żeńskiej koszykówki w Rybniku. Przeciwko obecnym koszykarkom ROW-u wystąpiły m.in. Danuta Sęk, Magda Domanowska, Magdalena Zielonka, Gabriela Czapelka-Fulbiszewska, Elżbieta Nowak, Natalia Skrago, Grażyna Szulik-Kuboń czy Agnieszka Grelak. Podczas gali nagrodzeni zostali trenerzy i działacze, którzy przyczynili się do rozwoju koszykówki żeńskiej w Rybniku. Pamiątkowe statuetki odebrali m.in. Andrzej Zygmunt, Andrzej Tkocz, Czesław Grzonka, Tomasz Pyszny czy Kazimierz Mikołajec.
Jako początek budowy wyczynowej, dobrze zorganizowanej sekcji koszykówki kobiet w Rybniku możemy przyjąć datę 5 września 1974 roku. Tego dnia w sali komendy milicji w Rybniku – na pierwszym treningu pojawiła się grupa dziewcząt, zaproszona tam przez inicjatora i założyciela sekcji – Andrzeja Zygmunta. W tym pierwszym treningu wzięły udział m.in.: Grażyna Mastalerz-Potera – obecnie ceniony lekarz, Grażyna Kuboń-Szulik – wiceprezes UKS SZS, nauczyciel wf-u, Irena Frydrychowicz, Mirosława Warmuzek-Kaczmarczyk, Krystyna Trubaj, Ewa Szydło-Gańczorz, Teresa Ciesielska, Grażyna Sołtysik, Barbara Musiolik, Brygida Węglorz.
(pm)
Czesław Grzonka, trener koszykówki. To pod jego wodzą rybniczanki wywalczyły tytuł mistrzyń Polski juniorek, a później awansowały do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Wspominam czasy, kiedy prowadziłem drużynę koszykarek z dużym sentymentem. Do dzisiaj odczuwam radość z sukcesów, które udało się osiągnąć. Ale również smutek i żal z porażek. Cieszę się z tego, że w tamtym okresie powodów do radości było więcej.
Gdy ja kończyłem pracę, było trochę trudniej, bo aż cztery podstawowe koszykarki były w ciąży, a więc skład był bardzo okrojony. Spadliśmy wtedy z ligi, ale dziewczyny deklarowały, że powalczą w następnym o awans i tego dokonały.
Na pewno jest różnica jeżeli chodzi o czasy, kiedy ja pracowałem w klubie, a dniem dzisiejszym. Wtedy koszykarki były głównie z Rybnika i okolic. Pierwszą dziewczyną, która przyszła do nas i była spoza Rybnickiego Okręgu Węglowego – była zawodniczka ze Starachowic. A potem zmian następowało coraz więcej. Kiedyś jedna zawodniczka była spoza Rybnika, a dziś jest odwrotnie.
Pamiętam ten czas, kiedy zdobywaliśmy mistrzostwo Polski juniorek, i ta drużyna, plus Ewa Paszek, w następnym sezonie awansowały do I ligi (wtedy najwyższa klasa rozrywkowa – przyp. red.). Dziś jest to mało realne.
Mam cały czas stosy protokołów z różnych spotkań. Szczególny mecz rozegraliśmy 13 grudnia 1981 roku. W Tarnowskich Górach wygraliśmy 220:16. Łza się oku kręci, gdy się to wspomina. Czasem jest to miód na serce, a czasem nie.
Kiedyś Andrzej Zygmunt był w stanie mobilizować nauczycieli do pracy na rzecz klubu. Dlatego dziewczyn grających w koszykówkę było dużo. Nie było wtedy żadnych klas sportowych, mimo to narybek był. Oczywiście, trzeba też pamiętać, że w tamtych czasach młodzież nie miała dostępu do wielu zajęć pozaszkolnych. Dlatego my, trenerzy, na każdym etapie szkolenia mieliśmy z czego wybierać. Można powiedzieć, że prowadziliśmy pracę od podstaw, pozytywistyczną.
Obecnie jestem dalej od spraw związanych z koszykówką, więc trudno mi przewidywać, jaka przyszłość czeka rybnicką koszykówkę. Nie chcę wróżyć w fusów. Oczywiście śledzę wyniki i cieszę się, gdy widzę, że ROW jest wysoko w tabeli. I tego życzę działaczom, szkoleniowcom i zawodniczkom.
Kazimierz Mikołajec, trener koszykarek w latach 90-tych i obecny szkoleniowiec rybnickich koszykarek.
Na pewno jest różnica pomiędzy koszykówką z lat 80., 90-tych i tą dzisiejszą. Każda dyscyplina sportu się zmienia. Trudno żeby było inaczej. Gra się szybciej, bardziej fizycznie. Zbliżyliśmy się bardziej do tego, co na parkietach prezentują mężczyźni. Ale koszykówka pozostaje cały czas koszykówką. Nie zmieniły się natomiast emocje związane z pracą trenerską. Pracuje się z trochę innymi zawodniczkami, natomiast sport jest dziedziną, która musi wyzwalać emocje.
Jeżeli miałbym wybrać jakiś szczególny moment z pracy w Rybniku, to na pewno piąty mecz z ŁKS Łódź o wejście do czołowej czwórki ligi. Ludzie stali dookoła boiska, wielu zostało przed halą. Udało nam się wtedy wygrać i to chyba było największe przeżycie. Dla takich chwil warto pracować. Mam nadzieję, że jeszcze podobne się przydarzą w przyszłości.
Trudno odpowiedzieć na pytanie, jak będzie wyglądać przyszłość koszykówki w Rybniku. Niestety, trudno coś planować w perspektywie dłuższego czasu. Żyjemy praktycznie od sezonu do sezonu. Chociaż obecnie jestem większym optymistą, niż jeszcze rok temu. Uważam, że to co przed nami, rysuje się w różowych kolorach, ale trudno o czymkolwiek jednoznacznie przesądzać.
Sport jest moją pasją, poświęciłem mu praktycznie całe życie. Przy takich jubileuszach człowiek zastanawia się, czy to co robił miało sens, czy wybory, których dokonywał były dobrymi wyborami. Z perspektywy lat mogę stwierdzić, że nigdy nie zamieniłbym tych wspomnień, które mam, a które są związane z rybnicką koszykówką na nic innego. Udało się wiele rzeczy zrealizować, a fakt, ze nadal w tym tkwię, sprawia mi dużą satysfakcję. Jest ogromnym źródłem radości i mam nadzieję, że tak pozostanie.
Gabriela Czapelka-Fulbiszewska grała w drużynie KS ROW Rybnik i w Color Cap Rybnik. To za jej sprawą, w dużej mierze, doszło do spotkania z okazji 40-lecia koszykówki w Rybniku.
Powracają wspomnienia i łza się w oku kręci. Koszykówka to praktycznie połowa mojego życia. Jest bardzo miło spotkać się z koleżankami z parkietu, ale także z trenerami i działaczami. Cieszę się, że udało się spotkać w tak szerokim gronie.
Trudno wybrać jedną rzecz, którą wspomina się najlepiej. Ja myśląc o swojej karierze przypominam sobie wszystkie mecze, ale także treningi, obozy, wyjazdy czy bankiety (śmiech). Atmosfera w drużynie, w tamtych czasach, była fantastyczna. Dlatego miło się do tego wraca.
W 1993 roku wróciłam do Rybnika i zaczęłam ponownie tutaj grać, z dziewczynami dużo młodszymi ode mnie, ale grało nam się wspaniale, dobrze się rozumiałyśmy. Później doszły do nas bardziej doświadczone zawodniczki. Te czasy też wspominam z sentymentem. Byłam kapitanem tej drużyny. To dziewczyny mnie wybrały, może dlatego, ze byłam z Rybnika, a reszta pochodziła z innych regionów? Koszykówka nadal jest dla mnie ważna, chodzę na wszystkie mecze. Oglądając spotkania bardzo się emocjonuję, czasem polecą nawet brzydkie słowa, ale to pod nosem (śmiech). Nasza koszykówka, ta którą myśmy kiedyś grały, wyglądała nieco inaczej. Zmieniło się wiele rzeczy. Nie chcę się wdawać w szczegóły. Kibice sami wiedzą , co się najbardziej zmieniło.
Z zaproszeniem zawodniczek na galę, nie było problemów. Te które mogły – przyjechały. Mecz z obecnymi koszykarkami jest bardzo fajny. Ale nie będę ukrywać, że gra się ciężko. Zero kondycji. Nie chodzi jednak o wynik, a o rozrywkę.