Nieobiektywnie: Niby normalność, a zadziwia
Komentarz Marka Pietrasa, Redaktora naczelnego Tygodnika Rybnickiego
Jakiś czas temu, byłem zmuszony do wezwania karetki pogotowia. Prawdę mówiąc, sprawę powinna załatwić pielęgniarka, pełniąca dyżur w jednej z przychodni, ale na skierowaniu, które jej przedstawiłem pani doktor zapomniała wpisać potrzebnej adnotacji pt. „wizyta domowa”. Wysłuchałem więc narzekań na pracę lekarzy, potem że nikt za taką usługę nie zapłaci i że mam dzwonić na pogotowie. Otrzymałem też praktyczną poradę: niech pan nie da się zbyć. Wychodząc z poradni, pomyślałem „ot polska służba zdrowia” i zadzwoniłem na pogotowie. Zespół pojawił się bardzo szybko i sprawnie przystąpił do swoich obowiązków. Przyglądałem się ich pracy i byłem pod wrażeniem ich profesjonalizmu, ale też zwykłych „ludzkich” odruchów. Dwóch ratowników i pani doktor zaopiekowali się moim dziadkiem. Nie potraktowali go jak kolejny numer pesel, który wpiszą do raportu, a potem rozliczą, tylko jak człowieka oczekującego – nie tylko na zastrzyk, ale również na chwilę rozmowy i wsparcie. Gdy pogotowie odjechało, uczestniczyłem w rozmowie, podczas której padały sformułowania: ale fajny zespół, mili ludzie, zainteresowali się pacjentem. Po chwili pomyślałem, że tak przecież powinno być zawsze. Ratownicy i pani doktor nie zrobili nic, co wykraczało poza ich zakres obowiązków. Zachowywali się normalnie i to już wystarczyło, aby zadziwić. Jeszcze długo potem zastanawiałem się, czy dożyjemy czasów, że normalność nie będzie czymś wyjątkowym w naszej służbie zdrowia. Potem wstałem i poszedłem wyrzucić do kosza skierowanie od pani doktor, która nie wpisała tego, co wpisać powinna.