Nieobiektywnie: Klient (pasażer), nie nasz pan
Komentarz Marka Pietrasa - Redaktora naczelnego Tygodnika Rybnickiego
W ubiegłym tygodniu miałem okazję skorzystać z usług komunikacji miejskiej. Podczas podróży miałem z tyłu głowy opowieść jednego z radnych, który w trakcie ostatniej sesji rady miasta, chwalił kierowcę komunikacji miejskiej właśnie. Jak twierdził, zachował się on w sposób bardzo humanitarny, czekając na dwójkę pasażerów „dobiegających” do przystanku. Nic tylko pogratulować, choć takie zachowanie wydaje się być normalne. Niestety, nie jest. Ja byłem świadkiem czegoś zupełnie innego. Dwójka młodych ludzi, podobnie jak w przypadku opisanym wcześniej, dobiegła na przystanek, kiedy drzwi autobusu były już zamknięte. Stanęli naprzeciwko nich i czekali, aż kierowca powtórnie je otworzy. Gdy tak się nie stało, jeden z nich zastukał w nie. To mu się nie opłaciło. Kierowca otworzył drzwi tylko z przodu, a gdy pasażerowie pojawili się w nich, zostali zrugani. Szkoda. Tym bardziej, że gdy wysiadłem z tegoż autobusu na Placu Wolności, a ten od razu odjechał, sprawdziłem rozkład jazdy. Okazało się, że ktoś kto chciałbym odjechać tym autobusem – przychodząc na czas na przystanek, nie miał na to szans. Dla kierowcy nie miało znaczenia, że pojawił się na przystanku kilka minut wcześniej. Być może liczył, że to pasażerowi sami wpadną na to, że ruch wieczorem jest mniejszy i powinni na przystanku pojawić się wcześniej. Tylko po co w takim razie rozkład jazdy?