Kto da więcej czyli komunie po nowemu
Zegarek z szesnastoma melodyjkami, ewentualnie lśniący rower Wigry3 – tym przed laty żyły miliony młodych Polaków przystępujących do pierwszej komunii. I choć rodzice w kółko powtarzali, że prezenty to tylko dodatek do ważnego sakramentu, całe ławki dzieci z utęsknieniem czekały na zakończenie mszy i ich wręczanie.
Kilkadziesiąt lat temu, w poprzednim ustroju, poza hojnością, trzeba było się wykazać również sprytem i zaradnością. Co z tego, że chciało się kupić bratankowi rower, skoro nie było go gdzie kupić. Kiedy sklepowe półki zapełniły się już towarami, modne stały się koperty wypełnione pieniędzmi. – Masz, kupisz sobie co tam chcesz – mówił wujek wręczając dziecku papierowy prezent. Cieszyły się obie strony. Młody, że dostał kasę, a wujek, że nie osiwiał biegając po sklepach za prezentem. Dziś rywalizacja na prezenty znów wraca.
Egzotyka z kokardą
Tadeusz Pich, rybniczanin, który sam nie ma dzieci, problem z komuniami jednak dostrzega. – Mój znajomy poprosił mnie, żebym został ojcem chrzestnym jego syna. Spytałem, dlaczego nie poprosił brata. Usłyszałem, że brat już w tym roku był chrzestnym, więc nie chce mu robić problemu, bo jak przyjdzie czas komunii, to się nie wypłaci. Dwie w jednym roku, mało kto finansowo wytrzyma. Zacząłem więc sprawdzać w internecie, jakie prezenty teraz obowiązują i włosy stanęły mi dęba – opowiada. Co jeży włosy? Np. jeż pigmejski. Koszt to kilkaset złotych. – Była moda na jeże pigmejskie, jednak już jakby powoli przechodziła – mówi Mirosław Machalski, z sieci sklepów zoologicznych Zoo-Mar. – Wcześniej pamiętam, że masowo kupowało się żółwie. Dziś terrarystyka znów wraca, jednak są to gekony, węże, pająki. Zdarza się, że zwierzę do nas wraca, bo okazało się, że np. ktoś w rodzinie ma alergie lub zwierzę się znudziło. Jednak tych przypadków jest więcej np. po Dniu Dziecka. Na komunię, ludzie szukają czegoś wyjątkowego. Małpki czy kucyka u nas nie kupią – mówi Machalski.
Wojna na procesory
Zwierzęta, to najniższy szczebel w drabinie wydatków. Chyba, że ktoś chce podarować dziecku kucyka. Takie przypadki nagłośniły ostatnio media, po tym, gdy jeden z takich prezentów miał trafić do rzeźni, bo nie spodobał się dziecku. Łatwiej dosiąść niewielkiego quada. Proste, chińskie maszyny można kupić już za 1500 złotych. – Co roku ludzie pytają o takie maszyny, nasz salon zajmuje się jednak większymi maszynami – mówi nam Bogdan Otręba z rybnickiego salonu Motor House. – Ludzie pytają o czterokołowce z małymi pojemnościami i tzw. crossy czyli miniaturki terenowych motocykli – dodaje. Tradycyjnie w cenie jest biżuteria. – Tu nie ma ekstrawagancji. Od lat ludzie stawiają na gustowne łańcuszki. W zależności od wagi mogą mieć różną cenę. Najwięcej sprzedajemy w cenie od 200 do 300 złotych – mówi pani Joanna, pracownica rybnickiego sklepu z wyrobami jubilerskimi. Tradycyjnie na komuniach nie może zabraknąć pudeł ze sprzętem elektronicznym. Tu od kilku lat trend jest stały czyli konsole, komputery i tablety. Bez problemu można utopić w tym tysiące złotych. Zmienia się tylko specyfikacja i osiągi urządzeń. Nowością tego roku są smartwatche, czyli połączenie telefonu z zegarkiem.
Diadem na komunię
Myli się ten, kto myśli, że na tym wydatki się kończą. Dzieci, a szczególnie dziewczynki trzeba ubrać na komunię. Iwona Rduch z salonu Afrodyta szyje alby komunijne. Taki wydatek to koszt od 200 do 400 złotych. – To proste sukienki, bez szczególnych udziwnień. Mamy jednak zamówienia od Polaków zza granicy i tam sytuacja wygląda inaczej. Suknie dla nich to miniaturki sukien ślubnych, a więc już spory wydatek. Taka suknia ma olśniewać, rodzice pytają o diademy i inne dodatki – wylicza. Aby kościół nie zamienił się w rewię, część z proboszczów określa jaki ma być strój komunijny. Jedną z parafii w Rybniku, która zdecydowała się na ujednolicenie strojów dzieci przystępujących do pierwszej komunii jest parafia pw. Świętego Antoniego w Rybniku. – Nowe zasady obowiązują od tego roku – mówi naszemu tygodnikowi proboszcz Grzegorz Olszowski. – Nie chcieliśmy, aby prześcigano się w doborze strojów komunijnych, bo nie to jest najważniejsze. Nowe rozwiązanie pozwoli bardziej skupić się dzieciom oraz ich rodzicom na istocie tego sakramentu, na przeżywaniu spotkania z Jezusem w Komunii św. Można zauważyć pewną komercjalizację tego co dzieje się wokół uroczystości I Komunii św., ale dzieje się tak również na wielu innych płaszczyznach naszego życia. Jest to charakterystyczne dla naszych czasów. Choćby fakt, że przed laty przyjęcia pierwszokomunijne odbywały się w domach, dziś częściej wynajmuje się sale. Wiele w przeżywaniu I Komunii św. u dziecka zależy od jego rodziców, od ich przeżywania wiary. Ma to ogromny wpływ na dzieci. Dlatego wprowadziliśmy także praktykę, że dzieci przystępują do Komunii św. razem z rodzicami, gdyż przede wszystkim rodzice są odpowiedzialni za wiarę swoich dzieci. Kościół ma tylko im w tym pomagać. Czasami zdarza się, że prezenty są ważniejsze od duchowego przeżycia I Komunii św. Na szczęście, mamy wielu parafian, którzy podchodzą do tego we właściwy sposób i tak też tłumaczą to dzieciom – wyjaśnia proboszcz.
„To wszystko dla mnie?”
– Trochę smutne jest to, że obecnie głównym atrybutem komunii są prezenty. Jest coraz gorzej. Gdy pięć lat temu posyłaliśmy do komunii naszą pierwsza córkę, nie było jeszcze takiego cyrku. Teraz, z tego co opowiada nam syn, jego koledzy oczekują co najmniej quada, no chyba, że ktoś jest biedny, to niech będzie skuter. Księża co prawda apelują cały czas o rozsądek, ale kto ich słucha? Mamy wrażenie, że nikt – mówi nam małżeństwo z rybnickich Nowin. – Problem nieproporcjonalności prezentów do wagi wydarzenia, w którym dzieci biorą udział, istnieje. Kiedyś były zegarki, potem komputery, a dzisiaj…? – mówi Krzysztof Nowrot z parafii na Nowinach. – Z całą pewnością jednak zamożność rodziny ma wpływ na wielkość prezentów, ale również jej duchowa dojrzałość. Im bardziej regularny kontakt z Kościołem, tym większa świadomość w przeżywaniu uroczystości takiej jak I Komunia św. Im większe świadectwo życia religijnego rodziców, tym większe przekonanie dzieci, że przy okazji I Komunii św. nie chodzi wcale o prezenty. Pamiętam wizytę u jednej z rodzin. Mały sześcioletni Karol przystępował tam do wczesnej Komunii św. Nie zapomnę radości w jego oczach na widok obrazka z Matką Bożą, który przywiozłem mu z Ukrainy. Nie za duży, w ramce, drobna pamiątka. Podobnie, jak pytania, które, zaskoczony w ogóle prezentami, skierował do rodziców, chcąc upewnić się, czy „to wszystko dla niego” – wspomina ksiądz Nowrot.
Okazuje się więc, że nie wszyscy rodzice robią „cyrk” z I Komunii św. , a we wszystkim najważniejszy jest Bóg. To dobrze, bo ostatecznie o to przecież chodzi.
(acz), (pm)