Prywatne przedszkola zachęcają najmłodszych
W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o tym, jak powrót 6-latków do przedszkoli skomplikuje pracę samorządów. W Rybniku może zabraknąć 500 miejsc w przedszkolach dla najmłodszych dzieci. Taka sytuacja jest na rękę prywatnym przedszkolom i żłobkom.
– Na sytuację można patrzeć z dwóch perspektyw – pedagoga i właściciela. Z punktu widzenia pedagoga jest to sytuacja bardzo komfortowa, bo powstają duże grupy i możemy spełniać się zawodowo. Wzrost liczebności grupy powoduje realizację naszych celów. Pracuję z dziećmi już kilka lat i mogę zapewnić, że wraz ze wzrostem liczby dzieci wzrasta także motywacja do działania – mówi Ewelina Krawczuk, dyrektor Przedszkola Domino. Sytuacja, w której w publicznych przedszkolach zabrakłoby miejsc dla najmłodszych, na pewno będzie na rękę właścicielom przedszkoli prywatnych, bo w ślad za tym pójdzie ekonomia. – Dla organów prowadzących to też dobra informacja, bo dzisiaj otworzyć przedszkole jest bardzo trudno. Nie tylko pod względem finansowym, ale także zapewnienia bezpieczeństwa i wszystkich wymogów. Najwięcej kosztów przy powstaniu przedszkola pochłania adaptacja budynku. Zysk, to jest pewnego rodzaju zwrot poniesionych kosztów i potrzeba długich lat, aby zarobić na przedszkolu. Większa liczba dzieci powoduje także większe dotacje z urzędu miasta. Jesteśmy otwarci na propozycje współpracy z miasta – zapewnia Ewelina Krawczuk. Być może, w przypadku problemów z miejscami w publicznych przedszkolach, miasto będzie skłonne do zacieśnienia więzi z przedszkolami prywatnymi. Na razie również nie ma co liczyć na zwiększenie bazy żłobków miejskich, bo to generowałoby kolejne koszty. O tym ile miejsc realnie zabraknie, dowiemy się pod koniec sierpnia, kiedy rodzice zdecydują, czy wysłać swoje dziecko do pierwszej klasy w wieku 6 lat, czy pozostawić je w przedszkolu. Warto dodać, że niektóre przedszkola prywatne obecnie realizują zajęcia dla dzieci w wieku 3 lat i młodszych, jednak nie mogą one przekraczać 5 godz. dziennie.
(ska)