Sanepid nie badał jajek
Po naszej ostatniej publikacji „Czy nasze jajka są trujące?” postanowiliśmy zapytać rybnicki sanepid o badania jajek pod kątem obecności dioksyn i szkodliwość tych substancji. Niestety, jako, że opisane przez nas badania były wykonane przez organizację z zewnątrz, rybnicki sandepid podszedł do nich z niepewnością.
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu pisaliśmy o badaniach jaj, jakie wykonane były na próbkach z Rybnika, Żor, Barwałdu i Rabki. Badano dioksyny, które do pożywienia dostają się m.in. z zanieczyszczonego powietrza. – Nie wiadomo gdzie te badania były robione oraz czy był to akredytowany zakład – ucina w rozmowie z Tygodnikiem Lidia Lazar, zastępca Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Rybniku. Według badań Krakowskiego Alarmu Smogowego, w naszych jajkach nieznacznie przekroczony jest dopuszczalny poziom dioksyn – z 2,5 pg/g do 2,7 pg/g. Okazuje się jednak, że badań nie można z niczym porównać, bo inne badania tego typu nie były robione na naszym terenie. – My nie przeprowadzaliśmy takich badań – usłyszeliśmy w sanepidzie. Okazuje się, że badania żywności pod kątem obecności dioksyn są wykonywane na zlecenie sanepidu wojewódzkiego, jednak bardzo rzadko. Na stronie Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej znaleźliśmy natomiast informacje na temat szkodliwości dioksyn w żywności, ich norm i związanych z nimi dyrektyw Unii Europejskiej. Prawie w każdej żywności obecnie znajdują się niewielkie ilości dioksyn, więc nawet przy zjadaniu kilku jajek dziennie, niewielkie przekroczenie norm tych toksyn w jajkach nie powinno mieć znaczącego wpływu na nasze zdrowie. Co ciekawe, najwięcej dioksyn znajdziemy w grillowanym mięsie.
(ska)
Ciekawostka
Według badań, znaczne ilości dioksyn znajdują się w mleku ludzkim. Okazuje się, że niemowlak przy wypiciu 150 ml mleka z piersi mamy przyjmuje nawet 50-krotnie większą dawkę dioksyn niż dorosły człowiek w normalnej diecie.