Szpilka i szminka: Dla policjantek nie ma taryfy ulgowej
St. sierż. sztab. Edyta Mazur ceni sobie, że w tak twardej służbie nie straciła swego idealizmu
Na co dzień zajmuje się sprawami nieletnich i profilaktyką społeczną, nie obca jest jej jednak praca patrolowo-interwencyjna, do której przygotowana została na równi z kolegami po fachu. O pracy policjantki, a więc o zawodzie postrzeganym bardziej jako męski niż kobiecy z st. sierż. sztab. Edytą Mazur z Powiatowej Komendy Policji w Raciborzu rozmawia Ewa Osiecka.
– Jak kobiety sprawdzają się w służbach mundurowych, jak pani odnajduje się w policji?
– Zawsze chciałam pracować w służbach mundurowych, od dziecka ciągnęło mnie do munduru. Decyzja wyboru zawodu policjantki była więc w pełni przemyślana. Jak się odnajduję w tej pracy? Realizuję się zawodowo od początku. Moim zamysłem było trafić do zespołu do spraw nieletnich. Marzenie to spełniło się po dwóch latach służby patrolowo-interwencyjnej, a więc na tzw. chodniku. Jeździłam na interwencje, podczas których zdarzały się przeróżne sytuacje. Takie doświadczenie jest jednak potrzebne każdemu policjantowi, każdy z nas musi przez to przejść. Oprócz prowadzenia różnego rodzaju czynności z osobami nieletnimi, zajmuję się też praktyką społeczną, czyli prowadzeniem spotkań o charakterze informacyjno-prewencyjnym. Pracując jako policjantka w tak twardych służbach, cenię sobie to, że nie straciłam swego idealizmu. Dlatego przede wszystkim staram się zapobiegać różnym sytuacjom, ponieważ pracą profilaktyczną można dużo zdziałać.
– Czy kobiety policjantki są inaczej postrzegane niż mężczyźni w pracy policyjnej, zwłaszcza gdy trzeba się konfrontować z trudnymi sytuacjami na wspomnianym przez panią „chodniku”?
– Czy środowisko odbiera nas inaczej? Na pewno tak. Nie raz próbowano nas ignorować, traktować jak nierównorzędnych przeciwników. Osoby tak się zachowujące szybko jednak przeżywają rozczarowanie, ponieważ wszyscy tak samo jesteśmy szkoleni, tak samo przechodzimy kurs podstawowy, gdzie uczymy się taktyk i technik interwencji, tak samo musimy zdawać testy sprawnościowe i co roku ta sprawność jest kontrolowana. Nie ma taryfy ulgowej. Jesteśmy płcią słabszą i daje się to nam czasem odczuć na ulicy, podczas bezpośrednich interwencji, nie jest jednak tak, że w tym co robimy czujemy się słabsze.
– Czy na przestrzeni lat zauważa pani większe zainteresowanie kobiet pracą w policji?
– Najbardziej widoczne jest to w szkołach policyjnych, gdzie trafiamy całą grupą. Przed dziesięcioma laty w moim plutonie na 20 mężczyzn były dwie kobiety, a więc stanowiłyśmy zaledwie kilka procent. Podczas każdego kolejnego kursu pojawiało się coraz więcej pań, a obecnie coraz więcej kobiet przychodzi do policji. Policja to taka służba, która potrzebuje kobiet. W końcu, na pewnym etapie zostałyśmy docenione, szczególnie w działaniach profilaktycznych. Sprawdzamy się w pracy z nieletnimi oraz w pracach dochodzeniowo-śledczych, gdzie kobieta często lepiej potrafi się dogadać z innymi kobietami, osobami starszymi czy dziećmi. Spełniamy się również w sytuacjach, gdy trzeba podejmować czynności wobec kobiet, dzieci, czy osób krzywdzonych przemocą domową. Jestem koordynatorem procedury „Niebieska Karta”, gdzie na co dzień spotykam się z osobami krzywdzonymi przemocą domową, a statystycznie dużo większy jest procent krzywdzonych kobiet niż mężczyzn. Kobiece wyczucie i charakter na pewno ma znaczenie i pomaga w tej pracy.
– Czy biorąc udział w działaniach interwencyjnych, często miała pani do czynienia z poważnymi zagrożeniami, wymagającymi na przykład użycia broni?
– Pracując w zespole patrolowo-interwencyjnym często miałam do czynienia z niebezpiecznymi zdarzeniami, na szczęście nigdy nie musiałam sięgać po broń. Niebezpieczeństwo jest wpisane w charakter naszej pracy, dlatego szkolimy się pod względem używania i sprawności posługiwania się bronią. Kilka razy do roku mamy treningi strzeleckie. Jesteśmy świadomi, w jakich przypadkach możemy użyć broni i zawsze zasadność jej użycia badana jest indywidualnie.